Oto zagadka: jest ich dwoje (lub więcej), lubią swoją bliskość, czasem nawet czule się dotykają. Nie łączy ich seks, ale wspólna zabawa i posiłki. I jeszcze tęsknota w czasie rozłąki. Co to za związek? W świecie ludzi nazwalibyśmy to po prostu przyjaźnią. W kontekście zwierząt, nie wiedzieć czemu, nie chce nam to przejść przez usta. O roli przyjaźni w życiu ssaków przekonuje psycholog, etolog - badacz zwierzęcych zachowań - profesor Wojciech Pisula.
To prawda, że większość relacji między zwierzętami łatwo wrzucić do dwóch worków: "rodzice-potomstwo" lub "partnerzy seksualni". Stoją za tym dwa potężne popędy: pożądanie i instynkt opiekuńczy. Ale wiele zwierząt tworzy jeszcze inne, często nawet bardziej długotrwałe więzi. Lwice w stadzie nie tylko polują, ale także po prostu chętnie przebywają ze sobą. I nie jest to wcale zysk biologiczny. Badania pokazały, że pojedyncze osobniki byłyby w czasie łowów bardziej efektywne niż w grupie. Bycie razem jest jednak dużo lepsze dla ich ogólnego (emocjonalnego?) dobrostanu, choć naukowcy nie do końca jeszcze wiedzą czemu.
A nasze poczciwe krowy? Muczą, żują i mało kto podejrzewa je o jakąkolwiek złożoność zachowań. A tu proszę, dorosłe osobniki szukają w wielkim stadzie towarzystwa kompanów z piaskownicy. Jeśli nawet w oborach ich boksy są oddalone, to na polu krowy tworzą grupy w takim składzie, w jakim wychowywały się za młodu. Podobnie robią też owce i kozy.
Na koniec przykład z życia mieszczucha: zwierzęta domowe. Okazują nam czułość, bo dajemy im pokarm, głaszczemy, wyprowadzamy na dwór. Bezinteresowność tego afektu stoi pod dużym znakiem zapytania.