Nie znaczy to jednak, że forma nie ma znaczenia, choćby w serwowaniu napojów, napitków i kulinariów. Jeśli już państwo zapomnieli, ośmielam się przypomnieć, że 20 lat temu wiele dań podawano w naszym pięknym kraju na plastikowych bądź papierowych tackach. Mówiono „smacznego", ale nie za bardzo smakowało.
Nawet i teraz zdarzają się takie wakacyjne sytuacje, że chcemy napić się piwa, a do dyspozycji mamy tylko kubek. Mamy ochotę na wino – a w szafce domu wakacyjnego tylko musztardówka. Od razu mniej smakuje.
Na marginesie takich obserwacji zdarzyła mi się rozmowa z kolegą krytykiem teatralnym. Szedłem na zakupy i poprosił mnie, żebym kupił mu piwo. Ze względu na podejrzenie o kryptoreklamę nie mogę podać jego nazwy. Mogę jednak napisać, że prosił, bym kupił „maca", a nie „peceta".
Idąc do sklepu, miałem do rozwiązania słowną łamigłówkę i od razu zdałem sobie sprawę, że lepiej się orientuję w piwnych gatunkach, w tym, jakie piwo lepsze, a jakie gorsze – niż w słownych nowościach. W końcu domyśliłem się, że „mac" to piwo w butelce, „pecet" zaś – w puszce. Domyśliłem się, bo cała rzecz mi się przyśniła i opisałem ją państwu po przebudzeniu – tylko dlatego, że wydaje mi się wielce prawdopodobna.
Jacek Cieślak