Reklama

Cegła – luksus z robotniczej dzielnicy

Domy familijne w dzielnicy Księży Młyn na mocy decyzji łódzkiej rady miejskiej zostaną przekazane deweloperowi. Ceną za rewitalizację dawnego imperium Scheiblera będą wykwaterowania

Aktualizacja: 04.03.2008 16:46 Publikacja: 04.03.2008 00:54

Cegła – luksus z robotniczej dzielnicy

Foto: Rzeczpospolita

– Odebrane nam zostanie nasze miejsce na ziemi, a osiedle bez nas straci swoją duszę – uważa Marek Marciniak. – Nie chcemy na powrót mieszkać w blokowisku, ale władze miasta nie zamierzają nam pozostawić wyboru.Radni słyszą ich argumenty, ale są zdecydowani poświęcić najemców. Także tych, którzy mieszkają na osiedlu z przełomu XIX i XX wieku od pokoleń.

Marciniakowie po 34 latach zdecydowali się na ucieczkę z Retkini, największego łódzkiego blokowiska. – Anonimowość na początku może fascynować, ale z biegiem lat uwiera – mówi Leokadia Marciniak. – W M4 na 11. piętrze brakowało mi przestrzeni, która urzekła mnie w trakcie pierwszej wizyty na Księżym Młynie. Wrażenie było porażające, bo zobaczyłam drzwi z kolorowymi szybkami, przestronny korytarz, półki w spiżarni, zdobione mosiężne klamki i biały kaflowy piec.

Przeprowadzili się przed niespełna trzema laty do najstarszego famułu na Księżym Młynie, który został zbudowany w 1886 r., i cieszą się widokiem z okna na stuletnie lipy, po których biegają wiewiórki.

Marek, mąż Leokadii, zdarł z fragmentu drzwi do sypialni olejną farbę, spod której ukazały się słoje drzewa. Następnie zdjął nalot z klamek i zawiasów, które – dzięki ornamentom – nabrały wyrazistych kształtów.Dostrzegli także zmiany w kontaktach z ludźmi. – Przez 30 lat mieszkania w blokach rozpoznawaliśmy tylko twarze sąsiadów, mówiąc zdawkowe „dzień dobry”. Teraz znamy wszystkich, nie tylko z naszego famułu, i możemy liczyć na ich pomoc – podkreślają Marciniakowie.

– Gdy pod naszą nieobecność przywieziono węgiel, sąsiad rozłożył płócienną płachtę przed komórką, żeby drobne kawałki nie utonęły w błocie. Potem pomógł nam w noszeniu opału.

Reklama
Reklama

Uczynnym sąsiadem Marciniaków jest Mieczysław Ludwiczak, który mieszka w famułach od urodzenia w 1952 r. Jego rodzice tuż po wojnie przyjechali z Czarnocina do Łodzi w poszukiwaniu pracy. Dwa lata później urodził się ich pierwszy syn, potem pięciu kolejnych.

Teraz na Księżym Młynie życie na własny rachunek prowadzi już trzecie pokolenie Ludwiczaków, wśród nich synowie Mieczysława. – Wychowaliśmy się pomiędzy podwórkiem, parkiem i przydomowym ogródkiem, w którym rosły krzaki agrestu, a w niewielkiej szklarni dojrzewały pomidory – opowiadają Marcin i Mariusz. – Od najmłodszych lat żyliśmy w poczuciu bezpieczeństwa.

Podwórko było miejscem spotkań kilku pokoleń mieszkańców. Dyskutowano tam o polityce, ważnych wydarzeniach, a teraz głównie o wyprowadzce

Na Księżym Młynie mieszkańcy wzajemnie pomagali sobie w wychowaniu dzieci. Jeśli pracowali na popołudniową zmianę lub odsypiali nocną, sąsiedzi opiekowali się ich pociechami. Podwórko było miejscem spotkań kilku pokoleń mieszkańców, gdzie dyskutowało się o zmianach politycznych, ważnych wydarzeniach sportowych, a teraz głównie o wyprowadzce.

– Co ja zrobię z gołębiami? – pyta Mieczysław Ludwiczak. – Jak je będę w blokach hodować, a szkoda, żeby się zmarnowały.

W gołębniku ma około 150 ptaków. Lubi, gdy w pogodne dni krążą stadem nad okolicą i gdy wiosną składają jajka. Potem wykluwają się młode, nawet 80 sztuk. Dla Ludwiczaka jest to czas wzmożonej aktywności, bowiem sprzedaje, rozdaje i wymienia ptaki z innymi hodowcami. Ludwiczak zna na osiedlu każdy kąt, a w nowym miejscu nawet nie wiadomo, czy będzie sklep w pobliżu.

Reklama
Reklama

Na Księżym Młynie można potrzebne rzeczy kupić u pani Bożeny, która otworzy sklepik nawet po godzinach. Papierosy zabiera do domu – w ten sposób nie tylko zabezpiecza się przed kradzieżami, ale także zapewnia dostęp do towaru, o którego braku klienci przypominają sobie zwykle wieczorami.

– Większość kupujących mieszka na osiedlu, przychodzi po pieczywo i produkty, których zapomni kupić w supermarketach: mąkę, cukier, makaron. Sklepik pełni także rolę „konfesjonału”, w którym można opowiedzieć o sukcesach wnuków lub dolegliwościach zdrowotnych. Emeryci mają na to czas, a ja mam czas, żeby ich wysłuchać i wspomóc radą.

Bożena Spiżyk zamieszkała na Księżym Młynie z mężem, za którego wyszła w 1975 r.

Podobnie jak on pracowała w Unionteksie. – Nie czułam tempa, w jakim żył świat za bramą osiedla. Byłam zafascynowana tym, że mieszkańcy zgodnie obsiewają wiosną trawniki i obsadzają alejki różami.

Gdy przekraczam bramę Księżego Młyna, zwalniam kroku – zimą dostrzegam szadź, a wiosną pąki na drzewach. Gdzie indziej nie zwracam uwagi na takie detale – mówi pani Bożena. – Chociaż osiedle znajduje się w sercu Łodzi, panuje tu idealna cisza, którą najwyżej zakłócają ptaki śpiewające za oknem.

Zmiany w latach 90., gdy Uniontex masowo zwalniał pracowników, a następnie ogłosił upadłość, dotknęły także rodzinę Spiżyków, którzy przez kilka lat szukali swojego miejsca w życiu. Pani Bożena otworzyła osiedlowy sklepik w miejscu, gdzie przedtem znajdowała się komórka. – Na nowo odzyskałam radość życia – zapewnia.

Reklama
Reklama

Domy familijne, na Śląsku nazywane familokami, w Łodzi noszą nazwę famuły. Cechą charakterystyczną ceglanych budynków są dwie, trzy kondygnacje, wspólne klatki schodowe i toalety. Typowe mieszkanie ma 30 – 35 mkw. powierzchni i składa się z kuchni, pokoju oraz spiżarni. Do każdego mieszkania przydzielona jest komórka w podwórku służąca do przechowywania opału. Łódzkie domy familijne powstały dla robotników zatrudnionych w zakładach włókienniczych Scheiblera, Grohmanna i Poznańskiego. – Największe atuty scheiblerowskiego Księżego Młyna to autentyzm. Niemal nienaruszone wnętrza i fasady, a także zachowany układ urbanistyczny z końca XIX wieku – mówi Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków w Łodzi.

Rewitalizacją ma zostać objętych 25 famułów na Księżym Młynie (położonych na powierzchni 7,5 ha), pięć budynków na pobliskim Wodnym Rynku (1,5 ha) i trzy przy ul. Ogrodowej (3 ha). Mieszka w nich około 3 tys. osób. Spośród 1111 lokali 53 są wykupione, w 1058 mieszkają lokatorzy z kwaterunku.

Kultura
Nie żyje Frank Gehry. Legendarny architekt miał 96 lat
Kultura
Pomyśleć o tym, co nieoczywiste. Galeria sztuki afrykańskiej Omeny Mensah w Warszawie
Patronat Rzeczpospolitej
Gwiazdy rozświetlają Kinotekę! Drugi dzień BNP Paribas Warsaw SerialCon za nami
Patronat Rzeczpospolitej
Serialowa stolica – BNP Paribas Warsaw SerialCon 2025 z programem dla dzieci, młodzieży i mieszkańców Warszawy
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej: „Kwestia kobieca 1550-2025”. Czy sztuka ma płeć?
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama