[wyimek][b]Masz uwagi?[link=http://blog.rp.pl/zwierzeta/2009/12/12/kalifornia-za-mala-dla-armii-chihuahua/" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/b] lub napisz list na [mail=zwierzetailudzie@rp.pl]zwierzetailudzie@rp.pl[/mail][/wyimek]
Kto winny? Hollywood - mówią niektórzy. Gwiazdki i celebrytki, Paris Hilton czy Miley Cyrus (Hannah Montana) lubią się pokazywać z miniaturowym pieskiem w torebce. W ich ślady idą wielbiciele, sprawiając sobie lub dziecku psa jako namiastkę hollywoodzkiego blichtru.
Potem okazuje się, że to nie breloczek tylko żywa istota, że "maskotka" chce jeść, pić i nawet chodzić na spacery. W dodatku jest delikatna, rachunki od weterynarza rosną... Bywa, że zauroczenie znika. Zwierzę zaś zniknąć nie chce. W efekcie w kalifornijskich schroniskach psy tej rasy stanowią już 30 procent zwierząt, czasem nawet więcej.
Schronisko w Oakland przyjmuje dziennie około 10 chihuahua. Ze względu na coraz mniejsze szanse adopcyjne w Kalifornii, kierownictwo - mimo kłopotów z pieniędzmi na transport - zdecydowało się na "eksport" zwierzątek poza stan. Może się to okazać dobrym posunięciem. Gail Buchwald z nowojorskiego ASPCA (Amerykańskie Towarzystwo Przeciwdziałania Okrucieństwu wobec Zwierząt) zapewnia w rozmowie z AP, że problem z nadwyżką chihuahua jest specyficznie kalifornijski. Schroniska w pozostałej części USA są w stanie zapewnić nowe domy większej liczbie psiaków.
To nie pierwsza tego rodzaju historia. Ofiarami filmowej mody bywały wcześniej psy innych ras, jak owczarki collie ("Lassie"), a całkiem niedawno - dalmatyńczyki. Gdy z maleńkich, śmiesznych, kupionych pod choinkę "piesków w kropki" wyrastały spore zwierzęta o niełatwym charakterze, właściciele okazywali się dla nich równie okrutni jak filmowa Cruella de Mon.