Trójwymiarowy hit Jamesa Camerona trafił na czarną listę. Oprócz „Avatara” znalazło się na niej jeszcze kilka innych filmów, w tym „Sherlock Holmes” i musical „Dziewięć”, który właśnie wszedł do polskich kin. Powód? Promowanie wśród młodych widzów palenia papierosów. Oskarżył je o to Stanton A. Glantz, profesor medycyny i dyrektor działającego przy Kalifornijskim Uniwersytecie w San Francisco Centrum ds. Edukacji i Badań nad Używaniem Tytoniu. Jest on też twórcą inicjatywy Smoke Free Movies (filmy wolne od dymu), na stronie której została opublikowana czarna lista.
– To jak wrzucenie ładunku plutonu do zasobów wody – w ten sposób Glantz określił pojawienie się w „Avatarze” scen z papierosem. Występuje on w ustach pani naukowiec, dr Grace Augustine (którą gra Sigourney Weaver).
[srodtytul]W filmie jak w życiu[/srodtytul]
Cameron broni się, że nie miał zamiaru stworzyć z niej postaci, która stanowiłaby wzór do naśladowania dla nastolatków.
– Grace jest opryskliwa. Przeklina, pije, pali. Chcieliśmy w ten sposób pokazać, że nie dba o swoje ludzkie ciało, a jedynie o ciało swojego avatara – tłumaczy reżyser. Dodaje, że filmy powinny odzwierciedlać rzeczywistość. Pojawienie się na ekranie zbrodni nie jest przecież jednoznaczne z nawoływaniem do jej popełnienia. A skoro i w życiu, i na ekranie istnieją oszustwa i morderstwa, to dlaczego inne zasady miałyby dotyczyć papierosów.