Coraz więcej polskich sanatoriów i uzdrowiska nastawia się na turystów, którzy szukają zabiegów z listy odnowy biologicznej. – Modne obecnie słowo spa wraz z tym, co się pod nim kryje, działa na wyobraźnię i przyciąga jak magnez. Dlatego w naszym sanatorium tego typu usługi uzupełniają bogatą ofertę zabiegów leczniczo-rehabilitacyjnych – tłumaczy Andrzej Arendt, kierownik działu sprzedaży i marketingu Kliniki Uzdrowiskowej Pod Tężniami w Ciechocinku.
Sanatoria liczą na aktywnych trzydziesto- i czterdziestolatków chętnie korzystających z miejsc, w których można regenerować siły po intensywnej pracy. To powód, dla którego część uzdrowisk przeobraża się w spa. – To nieunikniony trend. Klienci oczekują coraz więcej i samo leczenie, nawet na najwyższym światowym poziomie, już nie wystarcza. Systematycznie więc wzrasta liczba poszukujących tylko i wyłącznie relaksu czy też upiększania – mówi Andrzej Arendt.
Na tego typu usługi stawiają przede wszystkim miejscowości położone nad morzem i w górach. Na czele są Kołobrzeg, Świnoujście, Ustka oraz kurorty z Kotliny Kłodzkiej. Pionierem tych przemian był jednak Nałęczów. W jego ślady idzie Połczyn-Zdrój, Krynica Górska i Ciechocinek.
[srodtytul]Prywatny Nałęczów [/srodtytul]
Przemiana sanatoriów w spa zaczęła się w 2001 roku, kiedy Skarb Państwa zdecydował się na sprzedaż i prywatyzację Uzdrowiska Nałęczów. Uzdrowisko kupił koncern Nestle. Od tego czasu Nestle zainwestowało w Nałęczów 41,5 mln zł. To przeszło 11 milionów złotych więcej, niż przewidywała umowa prywatyzacyjna. Dzięki temu w Nałęczowie powstał między innymi zespół basenowy i kompleks spa. Wyremontowano wszystkie obiekty. Zwiększono też i podniesiono standard miejsc noclegowych. Dzięki tej inwestycji liczba miejsc noclegowych wzrosła z 220 do 740.