Moda jest jak kochanka

Czy w sesjach mody chodzi o ubrania? Co traciłyby top modelki, gdyby uśmiechały się na fotografiach? Dlaczego zdjęcia artystów ze światowej czołówki lądują w koszu? Joanna Bojańczyk przepytuje najsłynniejszego polskiego fotografa mody Marcina Tyszkę.

Publikacja: 22.05.2009 01:02

Moda jest jak kochanka

Foto: AFP

[b]Rz: Dlaczego na zdjęciach modelki są ponure, obrażone, wściekłe?[/b]

[b]Marcin Tyszka:[/b] Zdjęcia mody to fantazja, a w niej wszystkie pomysły są możliwe. Uśmiech kojarzy się z komercją i niemieckim katalogiem. A na dodatek nie każda kobieta ma ładny uśmiech. Wiele supermodelek traci, kiedy się uśmiechają. Zamyślone wydają się bardziej interesujące. Amerykańska top Lindsay Ellington, z którą robiłem okładkę dla „Vogue’a” i najnowszą kampanię dla Reserved, lepiej wygląda zamyślona.

[b]Nie lepiej, żeby fotografia mody po prostu dostarczała informacji o nowych ubraniach i pokazywała piękne kobiety, zamiast na siłę przekazywać głębsze treści?[/b]

Przecież to byłoby nudne pokazywać wciąż sukienkę i uśmiechniętą panią! Jak się chce zobaczyć bluzkę, trzeba kupić „Avanti”, „Tinę” albo „Poradnik domowy”. „Vogue”, „Officiel”, do których robię zdjęcia, to pisma dla pasjonatów. W nich sesja mody jest jak mały film, do którego scenariusz opracowują fotograf i stylista.

[b]To nie jest czytelne dla zwykłego obserwatora. On patrzy na modelki i na to, co mają na sobie, a nie próbuje odczytać jakąś zakamuflowaną pseudopowieść na sześciu stronach zdjęć.[/b]

Wcale nie musi być czytelne. Sesja mody nie przekazuje ponadczasowych wartości, nie walczy o pokój. Ma być ładną całością, jak teledysk. Może być narracyjna albo nie. Nie trzeba się w to wgłębiać. Mówię tu o najlepszych gazetach – za granicą. W Polsce nie ma magazynów, które pokazują modę w taki sposób – w polskich pismach jest traktowana tylko jako efektowny dodatek do innych treści.

[b]Media tworzą „pedofilski ideał niedojrzałej kobiecości stworzony przez niedojrzałych mężczyzn, którzy boją się dojrzałych kobiet”. To wypowiedź Wojciecha Eichelbergera. Oskarżenie także pod adresem fotografów, którzy tworzą taki obraz.[/b]

Widać, że ten pan czytał trzy gazety, a nie 300. Ja się nie wypowiadam na temat psychologii. Dzisiaj w mediach jest zupełnie inny ideał urody. Wracają dojrzałe kobiety w stylu Cindy Crawford czy Stephanie Seymour, silne osobowości, często po czterdziestce. Co do lolitek: oczywiście, najlepiej fotografuje się dziewczyny 15-, 16-letnie, które mają świeżą cerę, ani jednej zmarszczki. Mogą nie spać całą noc, wysiąść z samolotu po 10-godzinnym locie, a i tak będą świetnie wyglądały. Na tym polega ten biznes. Wykorzystuje najmłodsze i najpiękniejsze dziewczyny.

[b]A potem inne kobiety się frustrują, że nie wyglądają jak anorektyczne modelki.[/b]

Może się frustrują, ale kupują te gazety. Nikt nie chce oglądać brzydkich ludzi. Nawet aktorki w filmach są retuszowane klatka po klatce. Kiedyś się robiło zdjęcia przez pończochę, potem przepalało się tak, że twarz była białą plamą, teraz jest komputer. Pogoń za młodością to stały trend cywilizacyjny. Z jednej strony retusz, z drugiej botoks. Co druga polska gwiazda zrobiła sobie coś z twarzą.

[b]Z każdej kobiety możesz zrobić piękną?[/b]

Tylko wtedy, jeśli mnie intryguje. Na pewno z każdej kobiety mogę zrobić piękniejszą, niż jest w realu. Ale przyznam, że jeśli przestałem pracować w Polsce, to dlatego, że miałem dość fotografowania wciąż tych samych pań na kanapie z uśmiechem przyklejonym do ust. Mogłem to robić, dużo zarabiać, ale nie chciałem osiąść na laurach w wieku trzydziestu kilku lat. Nie jestem rzemieślnikiem. Za granicą liczy się nie przesłodzony uśmiech, ale wyraziste zdjęcie. Nieważne: słodkie czy ostre, ma być mocne. Oczywiście każde pismo i każda redaktorka naczelna lubi co innego. Pracuję dla klienta i wykonuję pracę, która ma być przyjęta. Nie jest tak, że to ja, wielki talent, zdominuję wszystkich. Przez 15 lat, pracując dla 20 pism na świecie, nauczyłem się kompromisu.

[b]Sam wybierasz ekipę?[/b]

To zależy. W niektórych pismach szef mody jest silną osobowością i sam bierze udział w zdjęciach. Gdzie indziej tylko dobiera ludzi. Nikt by mnie nie zmusił do pracy z ekipą, z którą nie chciałbym pracować. Modelkę też zdarzało mi się odesłać do domu.

Zdarza się, że cała sesja, w którą poszło mnóstwo pracy i pieniędzy, idzie do kosza. Anna Wintour (redaktor naczelna amerykańskiego „Vogue’a”) wyrzuca zdjęcia najlepszych z najlepszych – Stevena Meisela czy Maria Testino. W „Vogue’u” robią cztery razy więcej zdjęć, niż się ukazuje. Każda modelka, nawet największa top, musi być przygotowana na to, że jej zdjęcia nie pójdą.

[b]Odrzucili ci zdjęcia?[/b]

Robiliśmy zdjęcia do włoskiego „Vogue’a”. Przyjechała ekipa, każdy z innego miejsca na świecie. Poszły na to ciężkie pieniądze. Mieliśmy cudowną modelkę, zdjęcia też wyszły wspaniale. Redaktor zachwycony.

I nagle zmieniła się osoba odpowiedzialna za ten dział i zdjęcia poszły do kosza.

[b]Życie ludzi mody to egzotyczne podróże, piękne dziewczyny, przyjęcia z szampanem. Prawda czy mit?[/b]

To prawda, że toczy się w pięknych miejscach, świetnych hotelach, na przyjęciach. To tak, jakby dostać w pigułce wszystko, co najlepsze z kultury, sztuki. Ale ludzie mody naprawdę ciężko pracują. Jestem czasem siedem razy w tygodniu w samolocie. Wstaję o czwartej rano, pracuję w deszczu i błocie, bo akurat takie są warunki. Jednego dnia lecisz pierwszą klasą, nocujesz w pięciogwiazdkowym hotelu i Stella McCartney zaprasza cię na kolację, innego nie odbierają od ciebie telefonu.

Najlepiej czuję się w Hiszpanii, tam ludzie są otwarci, szczerzy. Ale potem lecę do Londynu, gdzie stylistka porozumiewa się ze mną wyłącznie za pomocą „thank you”. Największy komplement w jej ustach to „ok”. Odebrałem lekcję pokory, ale i własnej wartości. Bo jak zrobisz okładkę „Vogue’a”, to automatycznie twoja wartość rynkowa wzrasta.

[b]„Chciałabym dostać nagrodę za to, że dzięki moim zdjęciom ludzie mogą uprawiać więcej seksu” – powiedziała w wywiadzie Carine Roitfeld, naczelna francuskiego „Vogue’a”. Nie za dużo tej erotyki w modzie?[/b]

Erotyka zawsze była siłą napędową mody, innych dziedzin sztuki zresztą także. Francuski „Vogue” jest najbardziej seksualny. Tym różni się od amerykańskiego, który jest najbardziej purytański. W nim nigdy nie pokazała się goła pierś. Roitfeld powiedziała, że nigdy nie chciałaby pracować w wydaniu amerykańskim, bo tam modelka nie może się nawet pokazać z papierosem.

Faktem jest, że estetyka takich magazynów jak „Vogue” i ich ostrzejsza fotografia przenikają do pism bardziej popularnych. Francuski „Vogue” może pozwolić sobie na robienie odważniejszych zdjęć. Tam nikt się nie zdziwi, jak facetowi włożą damskie majtki. Mogą rozebrać kobietę i to nie będzie wulgarne. Jeżeli zrobiłaby to gazeta erotyczna, byłoby to niesmaczne. Francuski „Vogue” jest teraz najbardziej opiniotwórczym pismem dla mody.

[b]Polskie modelki: Anna Jagodzińska, Małgorzata Bela, Kasia Struś, Magda Frąckowiak, są teraz w czołówce światowych modelek. Pracujesz z nimi?[/b]

Jest teraz co najmniej pięć wielkich gwiazd z Polski – oprócz tych, które wymieniłaś, jeszcze Ania Rubik, plus kilka dobrze zapowiadających się młodszych. Nie jest tak, że łączy je wspólny typ słowiańskiej urody. One są inteligentne, zmieniają się. Kiedy zaczynałem pracę z Anią Rubik była taką słowiańską dziewczyną. Ale potem schudła, obcięła włosy i stała się synonimem nowoczesnej kobiety. Młoda modelka to nieoszlifowany diament. Jeśli jest mądra i umie pokierować sobą, może wyrosnąć z niej gwiazda. Ale jeśli tego nie potrafi, będzie twarzą jednego sezonu.

[b]Zdarzyło ci się odkryć nieznaną piękność na ulicy?[/b]

Na ulicy nie, ale kiedy agencja przysyła mi zdjęcia, wiem mniej więcej, która dziewczyna ma szansę. Jak zrobię jej zdjęcia do dwóch edycji „Vogue'a”, ma otwartą drogę do kariery. Ale to, jak wyjdą zdjęcia, to delikatna sfera. To nie zależy od urody, ale od kontaktu fotografa z modelką. Jednego dnia robi się 20 zdjęć i wszystkie wychodzą fantastycznie, innego nie można zrobić trzech dobrych.

[b]W fotografii mody wyraźnie widać, jak zmieniają się trendy. Można rozpoznać zdjęcia z lat 70., 80., 90. Jaki teraz jest trend?[/b]

Fotografia mody zaczyna się od mody. Tam się tworzą trendy, które zmieniają się razem z modą. Stanie w miejscu jest regresem. Fotografów są setki. Dobre pisma dostają po 20 propozycji okładek dziennie. Styl zdjęć zależy od fotografa. Jest klasyczny Mario Testino i Thierry Richardson, który robi modelki spocone, gołe, półpornograficzne. Steven Meisel nieustannie zmienia styl, Peter Lindbergh jest ikoną samą w sobie, nie musi się zmieniać. Jest David La Chapelle, też klasyk swojego gatunku, czy Annie Leibovitz. Pisma są różne, tak jak różne są telewizje. Jeśli dla kogoś francuski „Vogue” jest zbyt obrazoburczy, kupi „Vogue’a” amerykańskiego.

[b]Dziś fotograf mody jest taką samą gwiazdą, jak gwiazdy, które fotografuje.[/b]

Mając dwadzieścia parę lat, byłem gwiazdą, bo przez osiem lat występowałem w telewizji. Teraz też ludzie mnie poznają na ulicy. I to jest miłe. Kocham moją pracę. Latam po całym świecie, szukając plenerów z pięknym światłem.

Raz w miesiącu jestem w Paryżu, Madrycie, Lizbonie. Ale jednocześnie jestem bezdomny, cały czas na walizkach. Dzwonią do mnie redaktorki pism, pytają, kogo bym polecił

do pracy. Wiele osób zawdzięcza mi pracę. Ale nie latam jeszcze własnym odrzutowcem z dwoma kucharzami i czterema asystentami jak Mario Testino.

[b]Dobrze zarabiasz?[/b]

Zeszły rok był świetny. Ale nie zarabiam każdego dnia, a czasem pracuję za darmo. Gdybym chciał polecieć do Japonii albo Singapuru podpisać kontrakt reklamowy na zdjęcia do katalogów, po trzech miesiącach kupiłbym w Polsce dom. Ale albo robię „Vogue’a”, albo rzemieślnicze zlecenia za duże pieniądze.

[b]Odnoszę wrażenie, że jesteś zniechęcony do Polski.[/b]

Warszawa jest dla mnie coraz bardziej obcym miejscem. Giną przyjaźnie. Razi mnie tutejszy sposób pracy. W redakcjach magazynów otwierają francuskiego „Vogue’a” i mówią – tak robimy. I kopiują zagraniczne sesje. Gdybym coś takiego zrobił, w Paryżu nikt by ze mną nie rozmawiał. Co innego czerpać inspirację ze sztuki, filmu sprzed 10, 20 lat, a co innego kopiować coś sprzed miesiąca. To żenada. Taki przykład: jest malarka, która kopiowała moje sesje z „Twojego Stylu” sprzed kilku lat i sprzedawała je w galerii Napiórkowskiej! Jadę Świętokrzyską i widzę nagle na obrazie w galerii moje zdjęcie, zrobiłem je Ani Rubik.

[b]Masz jeszcze czas na inne rzeczy w życiu czy tylko na pracę?[/b]

Moda to zazdrosna kochanka. Można żyć albo tylko z nią, albo zapomnieć o sukcesie.

[ramka]Marcin Tyszka + fotograf mody

Ma 33 lata, fotografuje od 15 lat.

Jako nastolatek występował w programie „5-10-15”, studiował dziennikarstwo. Zrobił zdjęcia dla 500 okładek, pracował dla pięciu edycji magazynu „Vogue”, dwóch edycji „Officiel”, 20 edycji „Elle”, „Vanity Fair”. Fotografował kampanie reklamowe Mango, Revlonu, biżuterii Chanel, Pantene Pro V, Mercedesa, Reserved, Erisa[/ramka]

[b]Rz: Dlaczego na zdjęciach modelki są ponure, obrażone, wściekłe?[/b]

[b]Marcin Tyszka:[/b] Zdjęcia mody to fantazja, a w niej wszystkie pomysły są możliwe. Uśmiech kojarzy się z komercją i niemieckim katalogiem. A na dodatek nie każda kobieta ma ładny uśmiech. Wiele supermodelek traci, kiedy się uśmiechają. Zamyślone wydają się bardziej interesujące. Amerykańska top Lindsay Ellington, z którą robiłem okładkę dla „Vogue’a” i najnowszą kampanię dla Reserved, lepiej wygląda zamyślona.

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"