Po co? Krępuje mu to ruchy, kiedy futruje się kartoflami ze schabowym!
U nas tego roku w pensjonacie koło Krynicy Morskiej widziało się sam luz bluz. Zamiast spodni – kąpielówy. Zamiast pantofli – klapki na gołe stopy, albo i boso. Zamiast koszul – podkoszulek z wycięciem pod pachy. Ciało oddycha, pot spływa, można się podrapać. Łokieć lewy na stole, prawa ręka swobodnie nagarnia łychą. Jeden obywatel przyszedł tylko w slipach, a co. Piękne brzucho wyhodował sobie na używkach i ziemniarach. Jego pani w kostiumie kąpielowym z prawdziwą szóstką na szerokiej podstawie i z fałdami po bokach jak foka tego, no, Wedela. Musiała tylko uważać przy zupie, żeby się szóstka nie wysmyknęła z biusthaltera, bo by się dostało sąsiadom barszczem po oczach. Zresztą tu sami swoi.
Naród napakowany, łby ogolone, gęby ze szczeciną, ciemny okular na ciemieniu, tatuaże prawdziwe, nie żadne naklejki, gacie do kolan.
U nas koło Krynicy było, jak trzeba. Nauczyciele, emeryci i inne dinozaury już tu nie przyjeżdżają. Dawniej to człowiek trochę się krępował, ale teraz w ogóle nic. W końcu przyjechał, wypoczywa i je za swoje, no nie?