Czy można pokochać grubą, leciwą basztę? Albo ruiny podgrodzia? Wzrastająca z roku na rok frekwencja podczas Europejskich Dni Dziedzictwa dowodzi, że tak. Na zabytki zaczynamy bowiem patrzeć coraz łaskawszym okiem, a imprezy z nimi związane traktować jako atrakcję.

W ubiegłym roku w 16. edycji EDD w Polsce uczestniczyło prawie 400 tys. osób. To armia ludzi! I wszyscy oni poświęcili swój wolny czas poznawaniu historii, choć może nie wszyscy, dobrze się przy tym bawiąc na jarmarkach, festynach czy turniejach, zdawali sobie z tego sprawę. Jak podsumowuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Tomasz Merta, podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, generalny konserwator zabytków: – Zmiana nastawienia społecznego spotkała się z kreatywnością właścicieli obiektów, instytucji kultury, władz lokalnych. Efekt jest bardzo pozytywny – dziedzictwo kulturowe zaczęło fascynować, budzić emocje, zachęcać do aktywności i zaangażowania.

Europejskie Dni to jedna z najważniejszych imprez promujących zabytki na naszym kontynencie. Nad przeniesieniem idei na swój grunt zastanawiają się teraz USA i Kanada. Obecnie Dni Dziedzictwa odbywają się w 49 krajach, zawsze w tym samym czasie, we wrześniu, a liczba uczestników szacowana jest nawet na 20 milionów. W Polsce koordynatorem obchodów jest Krajowy Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków.

Wiadomo, że organizatorzy nie mają równego startu. Nie na każdym terenie są zabytki wysokiej klasy, których sławę wzmacnia kino, literatura czy legenda. Co tu dużo mówić, Wawelowi łatwiej o uwagę niż np. maleńkiej twierdzy na styku dwóch gmin. Na szczęście jednak sławę obiektu może zrównoważyć pomysłowość i aktywność opiekunów. A że liczba atrakcji, jakie stają się udziałem zwiedzających, jest oszałamiająca, można się przekonać, zaglądając do naszego dodatku.

Hasło tegorocznych dni: „Zabytkom na odsiecz! Szlakiem grodów, zamków i twierdz” – zobowiązuje. Dajemy szansę militariom, również XX-wiecznym, których często w potocznej opinii nie postrzegamy jako obiektów zabytkowych. Może nie są dostatecznie „stare” albo efektowne, by budzić pozytywne odczucia, ale to przecież też świadkowie naszej historii, o czym we wrześniu, w roku 70-lecia wybuchu II wojny światowej, warto pamiętać.