Mały krok, niemały sukces

Nawet najbardziej radykalną życiową zmianę można przeprowadzić delikatnie. Tak postępują praktycy kaizen

Publikacja: 30.06.2010 00:35

Mały krok, niemały sukces

Foto: ROL

Red

Kiedy ktoś zmienia coś w swoim życiu szybko i gwałtownie, nigdy nie może być pewny ostatecznych rezultatów.

Po pierwsze, trudno przewidzieć konsekwencje nagłego wysiłku energetycznego, który potrzebny jest do dokonania rewolucji.

Po drugie – na skutek gwałtownej przemiany zazwyczaj wpada się w tzw. szok porewolucyjny, czyli co najmniej lekki stan oszołomienia, w którym jest się podatnym na dodatkowe zawirowania.

Po trzecie, wszystko razem sprawia, że utrzymanie zadowalającego stanu rzeczy może być bardzo ciężkie. I albo następuje powrót do starych nawyków, albo to, co się udało osiągnąć, wcale nie jest takie zadowalające.

[wyimek]Na skutek gwałtownej przemiany zazwyczaj wpada się w tzw. szok porewolucyjny[/wyimek]

Zupełnie inaczej jest, gdy do problemu podchodzi się z pokorą i skupieniem, delikatnie rozpracowując jego istotę krok za krokiem. Nie trzeba wtedy zużywać wszystkich sił, a nawet nie musi się być silnym. Wystarczy decyzja, małe myśli, małe kroki i małe nagrody.

[srodtytul]Troszkę[/srodtytul]

Trzeba zacząć od drobnych pytań. Istotne, aby były naprawdę drobne i delikatne, niemal nieistotne. Na przykład: Co mogę w tej chwili zrobić, żeby być troszkę zdrowszym? Zamiast: Jak być zdrowym, sprawnym i silnym? Można pytać również: Co mogę zrobić w tej chwili, aby poczuć się troszkę szczęśliwszym? Albo: Co mogę dziś zrobić, by mieć trochę więcej pieniędzy?

Małe pytania można wykorzystywać nawet pisząc powieść. Podobno tak właśnie tworzy swoje bestsellery Michael Ondaatje, autor „Angielskiego pacjenta”. Zamiast wymyślania wielkich idei czy wielkich historii wymyśla zdarzenie, a potem, zadając małe pytania w rodzaju: dlaczego główny bohater to zrobił? – konstruuje fabułę.

Ważne, aby pytania były pozytywne, a nie negatywne. Czyli lepiej nie pytać siebie: czemu jestem taki głupi?, ale: co mogę zrobić, aby być trochę mądrzejszy? Odpowiedź nie przychodzi oczywiście od razu. Dlatego niewielkie pytanie dobrze zadawać sobie codziennie – przez kilka lub kilkanaście dni. Efekt murowany. Co ważne – odpowiedź, rodząca się w czasie uwzględnia wiele nastrojów, sytuacji, argumentów za i przeciw. Stanowi dlatego mocne fundamenty zmiany.

[srodtytul]Jeden łyk[/srodtytul]

Jedną z popularnych historii przytaczanych przez praktyków kaizen jest historia pewnej Amerykanki. Samotna matka dwójki dzieci, w lekkiej depresji, otyła, ciągłe zmęczona, z wysokim ciśnieniem. Jedyny moment wytchnienia to pół godziny telewizji przed zaśnięciem. Zalecenie lekarzy: wygospodarować więcej czasu dla siebie, a przede wszystkim aerobik lub jogging – godzina dziennie. Dostosowanie się do zaleceń okazało się trudne, co powodowało dodatkowo poczucie winy.

W trakcie jednej z konsultacji dr Robert Maurer, specjalista od strategii kaizen, postanowił wykorzystać swoją wiedzę na temat skuteczności. Zamiast godziny aerobiku zaordynował spacer w miejscu podczas oglądania telewizji. Nie więcej jednak niż 1–2 minuty, ale codziennie! Tydzień później plan gimnastyczny pacjentki rozszerzono o kolejną minutę. I tak z tygodnia na tydzień powracało poczucie kontroli i sprawczości. Skończyło się na godzinie dziennie ćwiczeń, wykonywanych z przyjemnością.

Choć terapia trwała prawie pół roku – kto zresztą powiedział, że powinna trwać krócej – efekt był bardzo dobry. Pacjentka schudła, jej stan zdrowia się poprawił.

– W tym samym czasie wprowadziłem strategię kaizen do terapii innych pacjentów w przychodni oraz w korporacjach zatrudniających mnie w charakterze konsultanta – opowiada dr Maurer w swojej książce „Filozofia kaizen” (2010 r.) – Zalecałem małe kroki, czyli takie, które na pierwszy rzut oka wydawały się wręcz trywialne. Zamiast doradzać porzucanie uciążliwej kariery, polecałem wyobrażanie sobie wymarzonej pracy przez kilka sekund dziennie. Jeżeli pacjent chciał przestać pić kawę, zaczynaliśmy od jednego łyka mniej każdego dnia.

[srodtytul]Uciekaj albo walcz[/srodtytul]

Szczęściarzem jest ten, na kogo stres działa pobudzająco. Jest taka grupa ludzi, niestety nieliczna, która uwielbia wyzwania i na samą myśl o pokonywaniu trudności czuje ekscytację. Większość z nas jednak boi się zmian, a stres utrudnia nam energiczne działanie.

Lęk przed zmianą zazwyczaj pozostaje nieuświadomiony. Trudno się przecież przyznać, że wyzwanie – nawet to pozornie banalne – budzi w nas lęk. Ale prawda jest taka, że im bardziej nam na czymś zależy, tym więcej strachu i napięcia odczuwamy, realizując plan.

Tymczasem z perspektywy naszego mózgu paraliż działania i trudności z racjonalnym myśleniem w obliczu wyzwań to nic innego jak wyuczona setki tysięcy lat temu reakcja „uciekaj albo walcz”. Odpowiada za nią ciało migdałowate (mieszczące się w śródmózgowiu).

Aby maksymalnie wykorzystać potencjał obronny organizmu, ciało migdałowate spowalnia lub wyłącza działanie funkcji mózgu niepotrzebnych w sytuacji zagrożenia – refleksyjność czy trawienie. Reakcja „walki i ucieczki” jest uzasadniona, gdy trzeba uciekać z płonącego budynku albo sprzed kół pędzącego samochodu.

Problem polega jednak na tym, że ciało migdałowate włącza alarm za każdym razem, gdy czujemy strach. Nawet wtedy, gdy jest on wywołany pragnieniem wniesienia w życie bardzo pozytywnej zmiany. Zdolności do twórczego myślenia i działania celowo są więc tłumione w chwili, gdy najbardziej ich potrzebujemy. I tu właśnie z pomocą przychodzi kaizen, który pozwala oszukać mechanizm działania ciała migdałowatego.

Małe, łatwo osiągalne cele nie powodują bowiem aktywizacji wewnętrznego alarmu.

[ramka][srodtytul]Warto dawać sobie nagrody[/srodtytul]

Geneza kaizen (z jap. kai – zmiana, zen – dobry, czyli ciągłe doskonalenie) sięga połowy XX wieku. Japonię wyczerpaną po drugiej wojnie światowej dręczył kryzys ekonomiczny i technologiczny. Brakowało środków na restrukturyzację i unowocześnienie japońskich przedsiębiorstw, kraj tonął w długach. Ratunkiem okazało się „statystyczne zarządzanie procesami” – którego pierwszym propagatorem i nauczycielem był William Edwards Demming, amerykański statystyk.

Sprzeciwiał się tradycyjnym metodom zarządzania, w których skupiano się przede wszystkim na celu i wynikach, a nie na jakości. Według Demminga szybkie osiągnięcie celu nie gwarantowało żadnego sukcesu, zwłaszcza w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa. Zmiana powinna dokonywać się w oparciu o statystykę, a mówiąc zwyczajnie – krok po kroku, systematycznie, obserwować i reagować na wyniki kolejnych etapów zmiany. Japończycy rozwinęli to podejście, tworząc filozoficzną strategię zarządzania firmą, która na stałe weszła do japońskiej kultury biznesowej.

Kaizen znany dziś na świecie jako metoda wprowadzania innowacji sięga jednak głębiej. To pewnego rodzaju filozofia życia i działania: skoncentrować się na problemach, kiedy jeszcze są małe i niepozorne, zamiast czekać, aż urosną i będą trudne do rozwiązania. A jeśli uda się mały problem rozwiązać – warto przyznać sobie małą nagrodę. Kaizen to sztuka skupiania się na niuansach i szczegółach, umiejętność obserwowania, jak małe sprawy kształtują ogromne procesy. To bycie tu i teraz, dostrzeganie tego, co ważne w rzeczach zwykłych.

[i]—p.w.[/i][/ramka]

Kiedy ktoś zmienia coś w swoim życiu szybko i gwałtownie, nigdy nie może być pewny ostatecznych rezultatów.

Po pierwsze, trudno przewidzieć konsekwencje nagłego wysiłku energetycznego, który potrzebny jest do dokonania rewolucji.

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla