O szopie ze zwierzakami jest nawet na miejskim Facebooku. Ratusz zachwala, że na deptaku przy placu Wolności „szczególnie najmłodsi mieszkańcy naszego miasta będą mieli wyjątkową okazję zobaczyć żywe zwierzęta do końca grudnia“.
Ale już poczta elektroniczna alarmuje wpisami. Krzysztof z Grodziska krzyczy: – Policja ujawniła, że w szopce świątecznej znęcają się nad zwierzętami. Zwierzęta są poranione, zakrwawione, nie mają gdzie się schować przed śniegiem. Nikt ich nie pilnuje i nie dogląda.
Telefonujemy do Anety Caban, szefowej PR urzędu z Grodziska. Wylicza: – W szopie żyje osioł Filip. On to bardzo znany jest. Nawet w jednej reklamie grał. Są też dwie kozy i trzy owce. Ale nieznane.
Zapewnia, że o szopce najwięcej wie Andrzej Pleban z urzędu, który nadzorował jej budowę. – Szopy nikt nie dogląda? 18 tys. zł kosztowała jej budowa! To jak nie dogląda! Co roku ją magazynujemy. A przy zwierzętach na stałe jest opiekun, całą dobę.
To jak doszło do poranienia zwierzaków? – Dobre, dobre, poranione! No widzi pan! Afera z niczego się zrobiła. Z niewiedzy. Bo to jest tak: tam gdzie jest więcej zwierząt, to musi być jedno, które dominuje w stadzie. A tu stado z osiołka, owiec, kóz złożone. Wcześniej się nie znały. No i jedna taka owca temu osiołkowi się postawiła. Ale wiadomo, osiołek silniejszy. No i osiołek owieczkę ugryzł. Lekko, nieszkodliwie.