Zobaczyć wilka w Beskidach? To przywilej pilarzy i leśników. Wie o tym badaczka wilków dr Sabina Nowak-Pierożek. Wiadomości od tych ludzi lasu to dla niej najpewniejszy trop. Gdy dowiedziała się, że pracownicy leśni regularnie widują wilka przy Hali Radziechowskiej, wysłała tam zaraz współpracującego z nią szwajcarskiego woluntariusza. Wrócił rozpromieniony. Widział drapieżnika z kilku kroków. Sabina nazajutrz też tam poszła. I wilk podszedł jeszcze bliżej – tak blisko, że z wrażenia zapomniała włączyć kamerę.
Ale dla kogoś, kto prowadzi badania, samo oglądanie wilków nie jest aż tak ważne. Więcej mówią rozmaite ślady ich bytności. A także głosy. Dobrze jest wilków posłuchać, a nawet z nimi pogadać. Sabina to umie. Wyje koncertowo. Od kiedy zawyła w Puszczy Białowieskiej i usłyszała odzew watahy, wycie do wilków stało się jedną z jej metod badawczych.
Uczy tego też studentów. Na wyprawy taszczy mikrofon kierunkowy oraz magnetofon i nagrywa kolejne wilcze koncerty. Stara się poznać wilki z wszelkich możliwych stron, bo, jak twierdzi, mają one wielki wpływ na beskidzkie lasy, o których naturalność zabiega. Jak i o ochronę samych wilków, jest wszakże współzałożycielką istniejącego od 15 lat Stowarzyszenia dla Natury Wilk.
[srodtytul]Narodziny na gołej skale[/srodtytul]
Stoimy z Sabiną na szczycie bezleśnego wzniesienia zwanego tutaj Matyską, tuż koło Radziechowskiej Wieprzy. Po jednej stronie mamy masyw Beskidu Śląskiego, po drugiej Beskid Żywiecki z majaczącymi w oddali Romanką, Skrzycznem, Babią Górą. W dole panorama i kominy Żywca.