Woźniacka, przepraszając za konfabulację, stwierdziła, że przytrafiła jej się "chwila blondynki".
[srodtytul]O kangurze, co za nogę łapał[/srodtytul]
Na konferencji prasowej duńska tenisistka o polskich korzeniach opowiadała, skąd wzięło się zadrapanie na goleni. Podczas wyprawy poza Melbourne z rodziną i przyjaciółmi, Woźniacka - według własnej relacji - próbowała podnieść śpiącego malutkiego kangura. Maluch, zamiast zachować się jak na słodkiego pluszaka przystało, miał okazać zniecierpliwienie i zdenerwowanie, mocno łapiąc ostrymi pazurami nogę tenisistki.
- Leżał i myślałam, że potrzebuje pomocy, dlatego podeszłam. Chciałam go podnieść i może zanieść w bezpieczne miejsce - mówiła zawodniczka i opowiadała, że gdy zorientowała się, iż źle oceniła sytuację, po prostu uciekła.
[srodtytul]O dziennikarzach, co mieli nie uwierzyć[/srodtytul]