Japońskie gadanie

Nigdzie w Europie nie spotkacie tak wielu kolorowo, elegancko i na luzie ubranych ludzi co w dzielnicy Harajuku – światowym centrum najnowszej mody.

Publikacja: 08.08.2013 18:27

W salonie pachinko trudno o wolne miejsce przy setkach automatów

W salonie pachinko trudno o wolne miejsce przy setkach automatów

Foto: Archiwum autora, Michał Cessanis ces Michał Cessanis

Tokio można albo pokochać, albo znienawidzić – uprzedzali mnie znajomi. Niektórych to szalone miasto przytłacza. Wszechobecna nowoczesna technologia może być męcząca – to fakt. Ale zmęczeni zwiedzaniem zawsze możemy odpocząć w jednym z urzekających tokijskich parków, np. Ueno, wśród kwiatów i zieleni.

Kolorowe neony, które po zmroku rozświetlają miasto, czynią z niego zupełnie inny świat, z budzącymi się do życia małymi knajpkami, w których przy węglowych grillach i sake spotykają się tokijczycy. Potrafią tak siedzieć, jeść i dobrze się bawić przez wiele godzin. I nie zdziwcie się, gdy spytają was, czy żyje jeszcze generał Jaruzelski i jak nam się powodzi po upadku komunizmu. O Polsce wiedzą znacznie więcej niż my o Japonii.

Nocą tłumy są jednak nie tylko w knajpach, ale też w hotelach... na godziny. Bo chociaż w Japonii prostytucja jest zakazana, ten biznes ma się znakomicie. Spotkania odbywają się właśnie w hotelach miłości. I nikogo nie interesuje ani kto, ani z kim do nich przychodzi. Pewnie dlatego okienka recepcji są na wysokości pasa.

Komunikacja miejska w stolicy Japonii jest jedną z najlepiej rozwiniętych na świecie. Dzięki sieci kolejowej przeplatanej metrem i liniami autobusowymi dojedziemy w każde miejsce aglomeracji i kraju. Aby poruszać się po Tokio i okolicy, wystarczy kupić kartę miejską Suica – gdy wyczerpały się na niej środki, doładowałem ją w jednym z automatów na stacji kolejowej. Nie miałem z tym żadnych problemów – automaty nie tylko wyświetlają komunikaty w kilku językach, ale także w nich mówią.

To zresztą w Tokio normalne. „Rozgadane miasto" – mówiła mi przed wyjazdem koleżanka w Polsce. I faktycznie tak jest. Gadają automaty z biletami i te do gier (ulubiona rozrywka Japończyków), głośniki na peronach i ulicach, przy przejściach dla pieszych. Na stacjach metra oprócz głosów słychać także muzykę. Na każdej inną, by podróżny wiedział, gdzie jest, a gdyby się zgubił, zawsze dzięki muzyce mógł trafić na swoją stację. O ile zawiodą automaty, o tyle tokijczycy nigdy. Są dyskretni, uśmiechnięci i niesamowicie uczynni. Pomagali mi zawsze, nawet wtedy, kiedy tego nie potrzebowałem. Bezinteresownie.

Wspomnę jeszcze o toaletach. W tej kwestii doświadczenia z Azji mam różne, zazwyczaj jednak bardzo złe. Podczas podróży do Chin za każdym razem dziwiłem się, jak to możliwe, by w publicznych toaletach było tak brudno. Ale Japonia to zupełnie inna planeta. Czystość to podstawa. Do tego niemal każdy sedes połączony jest z bidetem, deski są podgrzewane, a z głośników dobiega szum fal...

Trudno, pisząc o Tokio, nie wspomnieć o modzie. W końcu to stolica światowych trendów. Tylu tak kolorowo, elegancko, a jednocześnie na luzie ubranych ludzi w Europie nie spotkamy. Podobnie jak topowych marek odzieżowych, które jak podejrzewam, jeszcze długo nie otworzą swoich butików w Polsce. W Tokio można do nich trafić nawet na stacjach metra.

A gdy już zawędrujecie do dzielnicy Harajuku – centrum mody wszelakiej, to nie będziecie mogli oderwać oczu od Japończyków. Zarówno tych starszych, jak i młodszych reprezentujących najróżniejsze subkultury. To właśnie tam spotkacie „Harajuku Girls", które aby zdobyć najlepsze ciuchy, nawet godzinę przed otwarciem sklepów ustawiają się w kolejkach. Tak, mieszkańcy Tokio stoją w kolejkach po ubrania. W końcu bycie modnym wymaga poświęceń. „Harajuku Girls", młode tokijki wzorujące się na bohaterkach japońskich komiksów (mang), wydają dziesiątki tysięcy jenów, by wyglądać jak postaci z zupełnie innego świata.

Nie tylko dziewczyny mają „swoją" dzielnicę. Akihabara – punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Tokio – to np. miejsce zdecydowanie dla panów. Dzielnica nazywana elektronicznym miastem jest mekką dla miłośników najnowszych technologii.

Można tam spędzić cały dzień w poszukiwaniu wymarzonego sprzętu (jest wszystko) czy też przepaść na wiele godzin w jednym z wielu salonów Pachinko. Na kilku piętrach w niekończących się rzędach poustawianych są setki automatów do gry, a przy nich siedzący jak zahipnotyzowani Japończycy.

Na czym polega Pachinko, określane często „japońskim pinballem"? Gracz najpierw kupuje dużą liczbę srebrnych kuleczek i wbija je przez dziurkę do maszynki, gdzie kulka leci i się obraca. Jeśli wpadnie do małej dziurki pośrodku, to gracz wygrywa kolejne kuleczki. Wtedy może grać dalej albo odebrać nagrodę – np. misia. No dobrze, ale po co ten miś? Już wyjaśniam. Otóż w Japonii zabroniony jest hazard. Jednak Japończycy znaleźli sposób na to, jak wygrywać gotówkę. Jeśli w salonie Pachinko wygrają misia, mogą pluszaka wymienić w sklepiku obok na jeny. I tak zarabiają pieniądze. Niestety, ja nie zarobiłem. Już podczas pierwszej gry w kilka minut przegrałem tysiąc jenów (około 36 zł)...

Tokio można albo pokochać, albo znienawidzić – uprzedzali mnie znajomi. Niektórych to szalone miasto przytłacza. Wszechobecna nowoczesna technologia może być męcząca – to fakt. Ale zmęczeni zwiedzaniem zawsze możemy odpocząć w jednym z urzekających tokijskich parków, np. Ueno, wśród kwiatów i zieleni.

Kolorowe neony, które po zmroku rozświetlają miasto, czynią z niego zupełnie inny świat, z budzącymi się do życia małymi knajpkami, w których przy węglowych grillach i sake spotykają się tokijczycy. Potrafią tak siedzieć, jeść i dobrze się bawić przez wiele godzin. I nie zdziwcie się, gdy spytają was, czy żyje jeszcze generał Jaruzelski i jak nam się powodzi po upadku komunizmu. O Polsce wiedzą znacznie więcej niż my o Japonii.

Pozostało 85% artykułu
Kultura
Nowa instytucja kultury - Instytut Różnorodności Językowej Rzeczypospolitej
Kultura
Noc Muzeów, czyli spacer do przeszłości i przyszłości
Kultura
Rząd: Prawo twórców do tantiem w sieci niezbywalne. Co na to Netflix i Spotify?
Kultura
Teatr Dramatyczny i Stary do obsadzenia. Niedługo poznamy nazwiska dyrektorów
Kultura
Była dyrektor Zachęty, Hanna Wróblewska, zastępuje Bartłomieja Sienkiewicza