To nie jest niespodzianka, zapowiadał pożegnanie już podczas igrzysk w Pjongczangu, ale mojego smutku to nie łagodzi, gdyż sportowa TVP bez Włodka - na początku jej gwiazdora a potem szefa - będzie inna. I nie chodzi tylko o to, że nie usłyszymy już głosu rozpoznawalnego bezbłędnie od ponad trzydziestu lat (może nie licząc Piotra Fronczewskiego), ale zabraknie też jego spojrzenia na sport, który widział zawsze w kontekście dużo szerszym niż boisko. Wiem, co piszę, bo rozmawialiśmy na ten temat wielokrotnie, na wizji i prywatnie. Te prywatne rozmowy zapamiętałem nawet bardziej, bo nie gonił nas czas.
Czytaj także: Włodzimierz Szaranowicz: Telewizja Polska na pewno pokaże igrzyska
Krzysztof Mętrak, mój młodzieńczy dziennikarski idol, napisał kiedyś zdanie, które towarzyszy mi przez całe życie: „Prawdziwy mężczyzna może płakać tylko wtedy, gdy Humphrey Bogart całuje Ingrid Bergman w „Casablance” i gdy olimpijska reprezentacja Polski wchodzi na stadion”. Przypominałem je sobie zawsze, gdy Włodek komentował otwarcie igrzysk, bo robił to właśnie w tej mętrakowej tonacji, pokazując że sport może być źródłem niegasnącego zachwytu, który jednak nie wyłącza krytycznego myślenia. Zachęcał, byśmy zostali przez dwa olimpijskie tygodnie przed telewizorami, nie wstydzili się łez, gdy biało-czerwona i hymn, szanowali sport i sportowców, ale jednocześnie mieli oczy otwarte na wszystko, co przekształciło ten spektakl w grę z udziałem polityki i pieniądza.