Gudzowaty twierdzi, że powodem zwolnienia go miesiąc temu było podejrzenie, iż Kossek wynosił dokumenty z firmy. – Nie wiem, co wyniósł – mówi szef Bartimpeksu. – Nie ma tam na pewno dokumentów szkodliwych dla firmy, bo takich być nie może – mówi z kolei Jan Antosik, wiceszef przedsiębiorstwa.
Z informacji „Rz” wynika, że posiadane przez Kosska materiały mogą być kompromitujące dla wielu wpływowych osób w kraju. – Zabrałem ze sobą moje notatki, analizy oraz wytworzone przeze mnie materiały operacyjne. Wiedza jest tak dramatyczna, że podjąłem decyzję o natychmiastowym zwolnieniu się z Bartimpeksu. Nie chciałem firmować tego swoim nazwiskiem – mówi „Rz” były szef ochrony Gudzowatego. Podkreśla, że nie zabrał żadnych dokumentów firmy. Nie chce jednak mówić, co znajduje się w materiałach, które posiada.
– Nie wiem, na czym Kossek opiera swoje przekonanie, mówiąc, iż wiedza jest dramatyczna – komentuje Gudzowaty.
Z informacji „Rz” wynika, że przed odejściem Kossek był na kilkutygodniowym urlopie. Ale zanim zdążył na niego pójść, opróżnił sejfy w podziemiach budynku przy alei Szucha, siedziby Bartimpeksu. – Gdy pod jego nieobecność weszli tam pracownicy przedsiębiorstwa, zobaczyli puste półki – mówi były pracownik.
Przyjaciel Gudzowatego Jan Bisztyga, były oficer wywiadu PRL, przyznaje, że archiwum Kosska może być niebezpieczne. – Wiem, że nagrywał wszystkie rozmowy telefoniczne w firmie – mówi. Podejrzewa również, że rejestrowane były spotkania Gudzowatego. – Jeśli te materiały zostaną ujawnione, może być trzęsienie ziemi – ocenia Bisztyga.