Spędził pół roku w areszcie śledczym w Łodzi podejrzany o zorganizowanie fałszywej dokumentacji lekarskiej dla ojca. Miała kosztować 400 tys. zł.
Wprawdzie przyznał się do przestępstwa, ale jak ustaliła „Rz”, odmówił składania wyjaśnień i nikogo nie obciążył. Chce się dobrowolnie poddać karze i otrzymać wyrok w zawieszeniu. – Taki wniosek jeszcze nie wpłynął – mówi Jarosław Szubert, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi.
Wojciech Woźniacki, adwokat Marcina R. odmawia informacji o taktyce obrony i stwierdza lakonicznie. – Cieszy mnie, że mój klient wychodzi na wolność.
Procedura zwalniania aresztanta rozpocznie się w środę o godz. 14, a najpóźniej do godz. 16 Marcin R. powinien przekroczyć próg bramy przy ul. Smutnej – Nie mieliśmy z nim najmniejszych problemów, gdyby wszyscy tak się zachowywali w areszcie, konieczne byłoby zwolnienie połowy załogi – mówi „Rz” Tomasz Pająk, rzecznik łódzkiego aresztu.
Prokuratura rozpoczęła śledztwo organizowania lewych zaświadczeń lekarskich (zwykle chorób kręgosłupa i serca) w 2006 r., gdy udało się jej pozyskać do współpracy organizatora procederu Konrada T., który był łącznikiem między lekarzami oraz skazanym. W maju tego roku zatrzymano trzynaście osób: Lwa R., jego syna Marcina, dwóch adwokatów oraz przestępców związanych ze stołecznymi gangami. Po pół roku sąd uznał, że mogą wyjść z aresztu wpłacając kaucje od 100 do 500 tys. zł.