Jedni uśmiercają okrutnie zwierzęta, inni im życie ratują. Czy jedni i drudzy są ludźmi? - można by zapytać filozofów po usłyszeniu wilczej historii. Zaczęło się w czwartek, gdy do Ryszarda Schuetza, nadleśniczego Nadleśnictwa Nidzica, zadzwonił pracownik firmy, która modernizuje drogę krajową nr 7.
- Powiedział, że 150 metrów od „siódemki" w okolicy miejscowości Witramowo potwornie wyje zwierzę, które wpadło we wnyk. Zgłaszający mężczyzna podejrzewał, że jest to pies – opowiada Ryszard Schuetz. Wraz z dwoma pracownikami natychmiast pojechali we wskazane miejsce. Okazało się, że we wnyk zastawiony przez kłusownika wpadła wadera, czyli samica wilka.
- Natychmiast wezwaliśmy lekarza weterynarii. Ten odmierzył odpowiednią ilość środka usypiającego. Wilk został uśpiony za pomocą specjalnego urządzenia, które niedawno kupiliśmy. Zakup był potrzeby właśnie ze względu na to, że tylko w zeszłym roku uratowaliśmy od śmierci we wnykach sześć zwierząt – opowiada nadleśniczy z Nidzicy.
Po tym, jak wilczyca została uśpiona, zbadał ją weterynarz. Na szczęście wadera nie odniosła poważnych obrażeń. Miała szczęście w nieszczęściu, bowiem pętla z metalowej linki zacisnęła się pod jej łopatką i szyją.