W intrydze wzięli udział – jak twierdzą śledczy – będący w zmowie przyjaciel pokrzywdzonej kobiety Bartłomiej M., jego znajomy Tomasz M. oraz dziadek tego ostatniego, który stał się nowym nabywcą lokalu.
- Trzech mężczyzn zostało oskarżonych o niekorzystne rozporządzenie mieniem znacznej wartości w postaci spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego o szacunkowej wartości 230 tys. zł – mówi Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Znajomość, która okazała się dla Anny B. (personalia zmienione – red.) fatalna w skutkach zaczęła się dwa lata temu, gdy kobieta poznała Bartłomieja M. Zaczęła się z nim spotykać, a kiedy ten zdobył jej zaufanie opowiedział jej o swoich rzekomych kłopotach. Twierdził, że ma firmę remontowo-budowlaną i kłopoty przez to, że jego znajomy wykorzystał firmową pieczątkę i w ten sposób wyłudził z banku 50 tys. zł. Teraz M. za być za to obwiniany.
- Bartłomiej M. twierdził, że grozi mu odpowiedzialność karna, chyba że szybko wpłaci do banku 20 tys. zł. i przedstawi na to pokwitowanie – opowiada Bogusława Marcinkowska. – Nakłaniał znajomą, by wzięła pożyczkę i dała mu pieniądze, żeby wybawić go od kłopotów związanych z rzekomymi sprawami karnymi – dodaje prok. Marcinkowska.
Jak wkrótce się okazało, cała historia była wymyślona. Zanim jednak oszukańczy plan wyszedł na jaw, kobieta uwierzyła znajomemu i postanowiła mu pomóc. Najpierw złożyła kilka wniosków o pożyczki, ale ze względu na brak zdolności kredytowej ich nie otrzymała. Wtedy Bartłomiej M. podsunął jej inny pomysł: by pożyczyła 50 tys. zł pod zastaw mieszkania od Tomasza M., który jest jego znajomym.