- Sytuacja bardzo przypomina tę z 1979 roku, kiedy doszło do największej powodzi roztopowej w Polsce – mówi "Rz" hydrolog dr Janusz Żelaziński. Jego zdaniem ani zbiorniki retencyjne, ani worki z piaskiem wtedy nie pomogą. Największym zagrożeniem są zatory lodowe, które spiętrzają wodę i powodują jej rozlanie.
- Obawiam się, co będzie pod koniec lutego i na początku marca – mówi "Rz" znany prezenter pogody Tomasz Zubilewicz z TVN. – Można jedynie mieć nadzieję, że ciepłe powietrze będzie do nas docierać wolno, temperatura nie wzrośnie szybko do 10 stopni, a śnieg będzie topił się powoli – wyjaśnia.
W poniedziałek premier Donald Tusk spotkał się z wojewodami i osobami odpowiedzialnymi za sytuacje kryzysowe. – Na razie nie ma powodów do niepokoju – zapewniał. Ale zastrzegł: – Chcemy dmuchać na zimne.
Szef rządu zaznaczył, że w gotowości pozostaje 4,3 tys. żołnierzy, którzy już się sprawdzili w takich akcjach.
Według danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej zatory lodowe tworzą się w tej chwili na Odrze w okolicach Połęcka, na Dunajcu w okolicach Nowego Sącza. Na Bugu w okolicach Krzyczewa już powstało rozlewisko.