– Część tych materiałów mogłaby zostać spokojnie odtajniona. Ale niestety nie jest, więc nie możemy ich wykorzystywać – mówi Bartosz Arłukowicz. Śledczy Lewicy narzeka, że to nie tylko utrudnia, ale momentami wręcz uniemożliwia przesłuchiwanie świadków i dopytywanie ich o ważne szczegóły. – Zamiast na przesłuchiwaniu muszę się koncentrować na takim pytaniu, by nie narazić się na zarzut ujawniania tajemnicy – podkreśla.
Również Zbigniew Wassermann z PiS narzeka, że komisja cały czas nie ma dostępu do ważnych dowodów w sprawie, którą bada. Chodzi o billingi rozmów telefonicznych bohaterów afery hazardowej oraz kompletne stenogramy z ich podsłuchanych rozmów.
– Nie możemy sięgać po dokumenty, które dowodzą prawdy, a nie winy. Z konieczności zaś często musimy się uciekać do cytowania wywiadów – mówi Wassermann. Zwraca uwagę, że posłowie narażają się w ten sposób na to, iż świadek może się takich słów wyprzeć, twierdząc choćby, że ich nie autoryzował.
Sytuacja z dokumentami miała się poprawić po spotkaniu członków komisji z prokuratorami badającymi aferę. Rozmawiano na nim m.in., jak doprowadzić do sytuacji, by postępowanie prokuratorskie nie zostało zakłócone przez prace komisji, a z drugiej strony, by prokuratorzy nie hamowali działań komisji. Poruszany był też problem odtajnionych przez CBA stenogramów, które do komisji dotarły jako załącznik do tajnego dokumentu. W praktyce uniemożliwia to posłom cytowanie materiałów, które w większości i tak są ogólnie znane. Ostatecznie ustalono, że członkowie niby mogą z nich korzystać bez ograniczeń, ale nie powinni ich upubliczniać. Ustalono też, że komisja otrzyma od prokuratury odpowiednio opracowane billingi.
– Materiałów dotyczących połączeń telefonicznych czy logowań telefonów do przekaźników wciąż nie ma, a stenogramy cały czas są wycinkowe – mówi jednak Wassermann.