Były minister spraw wewnętrznych i prokurator krajowy Janusz Kaczmarek w siedmiu oświadczeniach majątkowych podał nieprawdziwe dane – stwierdziło CBA i skierowało sprawę do prokuratury. Według biura Kaczmarek o 200 tys. zł zaniżył wartość swoich oszczędności i nie wpisał do dokumentów samochodu żony (w tym czasie mieli wspólnotę majątkową).
Zgodnie z art. 233 kodeksu karnego funkcjonariuszom publicznym za podanie nieprawdy w oświadczeniu grozi do dziesięciu lat więzienia.
Okazuje się jednak, że sprawę Kaczmarka śledczy potraktowali inaczej. Cecylia Majchrzak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim uznała, że nie ma „ustawowych znamion czynu zabronionego”, i w marcu umorzyła śledztwo. Chociaż nie zakwestionowała faktu, że oświadczenia Kaczmarka były niezgodne z prawdą i uznała, że prokurator jest funkcjonariuszem publicznym.
„Rz” dotarła do uzasadnienia napisanego przez prokurator Majchrzak. Stwierdziła ona, że w takich sprawach nie można pociągnąć do odpowiedzialności karnej prokuratora ani sędziego. Dlaczego? Bo karalności za założenie fałszywego oświadczenia nie przewiduje ustawa o prokuraturze oraz ustroju sądów powszechnych.
– Nie bardzo rozumiem to postanowienie, zwłaszcza że kodeks karny w art. 115 wyraźnie wymienia sędziów i prokuratorów jako funkcjonariuszy publicznych – mówi „Rz” Małgorzata Bednarek, szefowa stowarzyszenia prokuratorów Ad Vocem.