Barbara Skarga nie żyje

Pierwsza dama polskiej filozofii Łączniczka AK, więźniarka łagrów umarła wczoraj we śnie. Miała 90 lat

Publikacja: 19.09.2009 04:19

Barbara Skarga nie żyje

Foto: ROL

Rok 1944, Wilno. Wbrew nadziejom Polaków ustąpienie Niemców nie oznacza końca okupacji i odzyskania niepodległości. Miasto zajmują Sowieci i natychmiast wprowadzają ostry reżim. Infiltrowane przez komunistycznych agentów struktury Armii Krajowej w mieście rozsypują się w mgnieniu oka.

To, czego przez trzy lata nie zdołali zniszczyć Niemcy, bolszewicy rozbijają w kilka tygodni. Nocami na ulicach Wilna sieją postrach samochody NKWD, członkowie podziemia wpadają jeden po drugim. Wojna, która miała przynieść wyzwolenie, kończy się gorzką porażką. Z jej smakiem na ustach tysiące Polaków w bydlęcych wagonach jedzie na Wschód.

Jedną z tych osób jest 25-letnia studentka filozofii i łączniczka AK Barbara Skarga. – Cóż, koniec wojny nic nie zmienił w naszych losach. To znaczy zmienił o tyle, że przyśpieszył wywózki... – mówiła po latach w jednym z licznych wywiadów. Wraz z innymi członkami polskiego podziemia skazano ją za „zdradę ojczyzny”. Wyrok: dziesięć lat łagrów.

[srodtytul]Naszą ojczyzną jest Polska[/srodtytul]

– A myśmy mówili, że jej nie zdradzamy, bo naszą ojczyzną jest Polska. Myśmy walczyli dla ojczyzny. Ale nie dawano nam mówić. Czytano jakieś kawałki z naszych zeznań, wybrane przez ludzi, którzy zupełnie się w sprawach nie orientowali. A potem odczytano z góry przygotowany wyrok. Taki to był sąd, właściwie nadający się na jakieś dowcipne przedstawienie – wspominała Barbara Skarga.

Sytuacja nie była jednak śmieszna. Po półtora roku spędzonym w straszliwych sowieckich więzieniach Skarga trafiła do obozu koncentracyjnego w Uchcie. Swoje dramatyczne przeżycia – morderczą pracę przy wyrębie lasu, potworny głód, przemoc i szykany ze strony strażników i urków – opisała w głośnej, wydanej w Paryżu przez Jerzego Giedroycia książce „Po wyzwoleniu” (1985).

[srodtytul]Dożyzniennoje posielenije[/srodtytul]

– Napisała ją pod pseudonimem Wiktoria Kraśniewska, więc kiedy ją po raz pierwszy czytałem, nie miałem pojęcia, że autorką była Barbara Skarga. Pamiętam jednak do dziś, że ta książka mną wstrząsnęła – wspomina Władysław Bartoszewski. – Jako kolega akowiec, który spędził osiem lat w rozmaitych więzieniach i obozach,

byłem poruszony. Ta kobieta przeżyła w niewoli nie osiem, ale 11 lat! I to nie w Polsce, ale tysiące kilometrów od ojczyzny. To, że po tym horrorze wróciła do Polski i odgrywała tak aktywną rolę w życiu tego kraju, zawsze wzbudzało we mnie wielki podziw.

Związek Sowiecki opuściła dzięki odwilży, jaka nastąpiła po śmierci Józefa Stalina. Gdyby nie to, z „nieludzkiej ziemi” nie wydostałaby się nigdy. Po odsiedzeniu blisko dekady w łagrze – co, zważywszy na wysoką śmiertelność więźniów sowieckiego Gułagu, graniczyło z cudem – została skazana na dożyzniennoje posielenije w azjatyckiej części Sowietów.

– Rozumie pan, co to znaczy? Do końca życia – przymusowe osiedlenie. Żadnej nadziei na powrót. Co za różnica siedzieć w obozie czy na tym osiedleniu przymusowym. To przecież jak gdyby dalszy ciąg więzienia... Trudno było mieć jakąkolwiek nadzieję – mówiła kilka lat temu w wywiadzie.

A jednak przetrwała i w 1955 r. przyjechała do komunistycznej Polski. Wychowana przed wojną, pochodząca z ziemiańskiej rodziny z Mińszczyzny, a do tego ofiara sowieckiego terroru – do rzeczywistości komunistycznego kraju przyzwyczaić się było trudno. Mimo to postanowiła ułożyć sobie życie i podjęła studia. Ukończyła filozofię rozpoczętą przed wojną na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie.

[srodtytul]Przejaw romantyzmu[/srodtytul]

– Dla wielu z nas ten powrót był bardzo trudny. Jako byli więźniowie łagrów poddawani byliśmy rozmaitym szykanom. Na przykład ja przez pewien czas nie mogłem mieszkać w Warszawie. Wychowani przed

wojną, aresztowani w 1944 r., nie znaliśmy nowej Polski. Dla wielu ludzi to, co zastali po powrocie, było szokiem – opowiada Kazimierz Żygulski, członek lwowskiej Delegatury Rządu, wywieziony przez Sowietów w 1944 r. i tak samo jak prof. Skarga zwolniony w 1955 r.

Straszliwe przeżycia łagrowe, gdzie na własnej skórze odczuła potęgę sowieckiego Wielkiego Brata, spowodowały, że Barbara Skarga sceptycznie podchodziła do polskich zrywów lat ‘56, ‘68, ‘70 czy nawet 1980 r. – Oczywiście patrzyła na to z sympatią, popierała KOR, gdzie miała wielu znajomych, organizowała fundusze na kulturę niezależną, ale czynnie w działalność opozycyjną się nie angażowała. Uważała, że to przejaw polskiego romantyzmu, który jest skazany na porażkę – mówi Piotr Mucharski z „Tygodnika Powszechnego”, współautor wywiadu rzeki z prof. Skargą pt. „Innego końca świata nie będzie”.

[srodtytul]Mężczyźni: genialne bestie[/srodtytul]

Barbara Skarga skupiła się na karierze naukowej. Zdobywała tytuły naukowe, pisała artykuły, wydawała książki. Na czele z dziełami o kapitalnym znaczeniu, takimi jak „Granice historyczności” (1989) czy ostatnio „Kwintet Metafizyczny” (2005). Cieszyła się sławą i międzynarodowym uznaniem. „Pierwsza dama filozofii polskiej” – jak ją okrzyknięto – stworzyła również własną szkołę, wychowała pokolenia zdolnych, młodych naukowców i filozofów.

Jedną z nich jest znana feministka prof. Magdalena Środa. – Seminaria prof. Skargi były czymś niezwykłym i wywarły wielki wpływ na osoby, które brały w nich udział. Ukształtowały wielu znakomitych filozofów – wspomina prof. Środa. – Na seminariach panowała niesamowita atmosfera. Nigdy nie kończyły się tak po prostu. Zawsze szliśmy po nich na wino czy do kogoś do domu. Profesor Skarga stworzyła niesamowite środowisko składające się z ludzi o bardzo różnych poglądach.

Prof. Skarga, choć popierała umiarkowane hasła feministyczne, często doprowadzała znajome feministki do szału. Wychowana przed wojną uwielbiała, jak panowie całowali ją w dłoń czy przepuszczali w drzwiach. Mówiła również, że mężczyźni to „bestie”, ale „bestie obdarzone geniuszem”.

I powtarzała swoim feministycznym znajomym, żeby się nie wygłupiały, bo gdzie tam kobietom do takich umysłów, jak Platon, Kant czy Mozart.

[srodtytul]Przedwojenna moralność[/srodtytul]

– Trudno ją zaszufladkować. Pomimo że tyle wycierpiała od Sowietów, zawsze z niechęcią odnosiła się do wszystkiego co prawicowe. Kojarzyło jej się to z gettem ławkowym i antysemityzmem – mówi Piotr Mucharski. – Jednocześnie myliłby się ten, kto nazwałby ją lewicową. Wprost przeciwnie nie znosiła socjalizmu, komunizmu i wszelkiego kolektywizmu. Powtarzała, że stoi na straży wolności. Tak samo było z jej podejściem do Boga. Była ateistką, ale bardzo szanowała wiarę, co zresztą wyniosła z łagrów. Nie była osobą, która stawałaby na barykadach, aby przeprowadzić jakiś atak na Kościół.

W III RP profesor Skarga była niezwykle aktywna w życiu publicznym. Pisała artykuły do gazet, udzielała wywiadów i występowała z rozmaitymi obywatelskimi inicjatywami. Często pisała w staroświecki sposób, odwołując się do przedwojennych wartości i norm moralnych.

Nazywano ją jednym z ostatnich autorytetów moralnych. Cieszyła się wielkim szacunkiem, nawet wśród osób niezgadzających się z jej poglądami.

Profesor Skarga była bowiem silnie kojarzona ze środowiskiem Unii Demokratycznej. Publikowała w „Gazecie Wyborczej”, wypowiadając poglądy zbliżone do linii pisma, choćby w takich kwestiach jak lustracja, która „przypominała jej działania francuskich jakobinów”. W 2005 r. ustąpiła z funkcji kanclerza kapituły Orderu Orła Białego, gdy prezydentem został Lech Kaczyński.

– Byłem wówczas sekretarzem kapituły i doskonale pamiętam tę sprawę. Na nic zdały się próby przekonania jej do zmiany decyzji. Jak sobie coś postanowiła, to zawsze to realizowała – mówi Władysław Bartoszewski. – Niezależnie, czy się ktoś z nią zgadzał czy nie, nikt nie kwestionował jej wielkiej uczciwości. Była prawą osobą o przedwojennej moralności. W sprawy publiczne angażowała się do końca.

[ramka][srodtytul]Opinie[/srodtytul]

[b]Marek Edelman przywódca powstania w gettcie[/b]

Doprawdy trudno coś powiedzieć. To bardzo smutna chwila. Barbara Skarga była mi bliska. Pamiętam jedną z naszych ostatnich rozmów. Mówiliśmy o książce Miłosza „Wyprawa w dwudziestolecie”. O tym, ile prawdy jest w polskości... Cóż to był za umysł! Rzeczowy, a jednocześnie światły, o szerokich horyzontach. Nigdy nie odstępowała od swoich zasad i przekonań, zawsze była po tej stronie, po której była prawda. Była osobą ukształtowaną jeszcze przez przedwojenną Polskę. Choć była wtedy bardzo młoda, już wówczas należała do ścisłej czołówki polskiej inteligencji. O społeczeństwie myślała kategoriami tamtej epoki. [i]—p.z.[/i]

[b]prof. Jacek Hołówka filozof, etyk[/b]

O tym, jakim była człowiekiem, najlepiej świadczy jej życiorys. Mimo licznych prób, na jakie była wystawiana, wyszła z nich jako człowiek mężny. Nikim nie pogardzała, miała wspaniałą zdolność wybaczania. W każdym człowieku – przyjacielu, wrogu i w osobie zupełnie obcej – widziała dobre cechy. Może być wzorem dla każdego naukowca, w szczególności dla filozofa. Była rzetelna. Wymagała wiele od siebie, a innych zachęcała do pracy. Na jej seminaria przychodziło bardzo wiele osób. Jej książki zyskiwały najwyższe uznanie. Żyła bardzo skromnie, lubiła chodzić do filharmonii, gdzie miała swoje ulubione miejsce, na którym zawsze siadała.[i] —anie[/i]

[b]Jarosław Gowin filozof, poseł PO [/b]

Prof. Skargę wyróżniała precyzja myślenia, niezależność intelektualna i uczciwość. Nigdy nie związała się z żadną koterią ani z żadnym środowiskiem. Umiała myśleć samodzielnie i pod prąd. Nie przeżyła najmniejszego flirtu z marksizmem i nie zależało jej na karierze w PRL, zwłaszcza takiej, która wiązałaby się z koniecznością wstąpienia do partii. Mimo to była wyrozumiała dla tych, którzy na takie kompromisy się decydowali. Bardzo przeżywała to, że w PRL zabroniono jej uczenia studentów. Wówczas zorganizowała prywatne nielegalne seminarium, z którego wyszło wielu znanych dziś filozofów. Z pieczołowitością pełniła funkcję ich mistrza. [i]—anie[/i]

[b]prof. Marcin Król filozof i historyk idei[/b]

Zostanie zapamiętana jako wybitny historyk filozofii, kontynuator myśli pozytywistycznej i autorka prac o francuskim pozytywizmie, którym nikt się u nas w zasadzie nie zajmował. Jako myślicielka wysoko stawiała rozsądek i roztropność. W swoich tekstach nie używała argumentów religijnych, co dzisiaj jest niezwykle rzadkie. Ja zapamiętam ją jako osobę wesołą i towarzyską. Lubiła młodych ludzi i pracę ze studentami, dlatego jeszcze wiosną tego roku organizowała seminaria u siebie w domu. Wiem, że stały one na bardzo wysokim poziomie. Były, tak jak sama pani profesor, pełne humoru, ale i dezaprobaty dla bezmyślności. [i]—anie[/i][/ramka]

Rok 1944, Wilno. Wbrew nadziejom Polaków ustąpienie Niemców nie oznacza końca okupacji i odzyskania niepodległości. Miasto zajmują Sowieci i natychmiast wprowadzają ostry reżim. Infiltrowane przez komunistycznych agentów struktury Armii Krajowej w mieście rozsypują się w mgnieniu oka.

To, czego przez trzy lata nie zdołali zniszczyć Niemcy, bolszewicy rozbijają w kilka tygodni. Nocami na ulicach Wilna sieją postrach samochody NKWD, członkowie podziemia wpadają jeden po drugim. Wojna, która miała przynieść wyzwolenie, kończy się gorzką porażką. Z jej smakiem na ustach tysiące Polaków w bydlęcych wagonach jedzie na Wschód.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Materiał Promocyjny
CPK buduje terminal przyszłości
Kraj
Anulowany wyrok znanego działacza opozycyjnego
Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości
Kraj
Rafał Trzaskowski o propozycji Karola Nawrockiego: Niech się pan Karol tłumaczy
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Kraj
Cienka granica pomagania uchodźcom. Złoty telefon pogrąża aktywistów z granicy