Paragon jest dowodem zakupu. To ważne dla konsumenta. Jest też dowodem zarejestrowania transakcji, co wiąże się dla przedsiębiorcy z obowiązkiem odprowadzenia (zapłaconego przez nas) podatku VAT. To ważne dla ceniących uczciwość w biznesie i w życiu w ogóle. Ale nie o tym miał być ten tekst.
Miał natomiast przypomnieć o tym, jakie są zalety zabrania paragonu i przechowywania go – przynajmniej przez pewien czas - w portfelu lub innym bezpiecznym miejscu. Paragon ułatwia bowiem życie w przypadku reklamacji towaru lub w przypadku dokonywania jego zwrotu.
Pierwsza sytuacja wiąże się z wystąpieniem wady. Dotyczy przypadków, gdy towar nie ma właściwości, o istnieniu których sprzedawca nas zapewniał, albo które wynikają z jego istoty (np. latarka powinna świecić i nikt nie powinien nas przekonać, że jest inaczej. I wmawiać, że skoro nie świeci, to jeszcze wcale nie znaczy, że jest popsuta. Wodoszczelna kurtka nie powinna przemakać przy pierwszym lepszym kapuśniaczku itd.). Towar może także po prostu się zepsuć, przy czym usterka nie wynika z niedbałości użytkownika lub złego wykorzystania towaru (laptop objęty rękojmią, który upadł z biurka na betonową posadzkę i przestał działać, a do tego pękła w nim matryca, nie będzie przykładem towaru wadliwego).
Przypadek rękojmi i praw przysługujących konsumentom z jej tytułu jest precyzyjnie określony w przepisach. Konsument ma prawo żądać naprawy towaru, jego wymiany na nowy, albo zażądać obniżenia ceny, a w niektórych sytuacjach może także odstąpić od umowy (prawo to nie przysługuje, gdy wada jest nieistotna). Sprzedawca ma obowiązek przyjąć reklamację i ją rozpatrzyć (co nie znaczy, że ma obowiązek ją uznać).
Jednak w praktyce może się bronić, że towar nie pochodzi od niego. I bardzo często z taką sytuacją się spotykamy, słysząc, że bez paragonu reklamacji nie przyjmuje się, albo że reklamacje rozpatrujemy tylko za okazaniem paragonu. I chociaż jest to niezgodne z prawem, stawia konsumenta w trudnej sytuacji. Musi bowiem (jeżeli nie ma paragonu, ponieważ go zgubił, zapodział, zniszczył) w inny sposób udowodnić, że zakupu danego towaru dokonał właśnie u tego sprzedawcy. Pół biedy, jeżeli płatność została dokonana za pomocą karty płatniczej. W takim wypadku ślad po transakcji zostaje w systemie bankowym. Sprawa się komplikuje, gdy klient zapłacił gotówką, a do tego nie miał żadnych świadków. Czy sprzedawca, który nie chce przyjąć reklamacji, zgodzi się udostępnić zapis monitoringu (jeżeli go ma), abyśmy mogli udowodnić, że tego dnia u niego byliśmy? Wątpliwe. I właśnie dlatego dobrze paragon przechowywać.