Smoleńskie miesięcznice – od początku mające charakter polityczny – którymi żywi się elektorat PiS, stały się ostatnio obiektem większego zainteresowania opozycji. To bezsilność w walce z partią rządzącą każe uderzać w czuły punkt: pielęgnację pamięci o zmarłych. Zakłócanie tych uroczystości ma sprowokować władzę do wprowadzenia nadzwyczajnych rozwiązań. Już w czerwcu mieliśmy tego przykłady, a w poniedziałek wszyscy widzieli, że służby gotowe są do konfrontacji.
Organizatorzy kontrmanifestacji w swoim działaniu nie widzą nic złego. Dla nich liczy się tylko cel: odsunięcie PiS od władzy za wszelką cenę. Najlepiej przez rewolucję.
Ale oliwy do ognia dolewa też druga strona – teoretycznie nie chce konfrontacji, lecz po cichu na nią liczy. Wie, że zakłócenie marszu do głębi poruszy jej elektorat.
To dlatego politycy PiS z uporem twierdzą, że miesięcznice są uroczystościami o charakterze religijnym. W sukurs przychodzi im policja, która po czerwcowej manifestacji kilku osobom postawiła zarzut złośliwego „przeszkadzania w wykonywaniu aktu religijnego".
Dotykamy tu materii delikatnej i do sądu będzie należała ostateczna ocena w tej sprawie. Nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że uroczystością religijną jest msza w intencji ofiar katastrofy w stołecznej katedrze.