Nawet, jeżeli nic spektakularnego z tego nie wyniknie. To nie zimna wojna. Teraz Berlin nie leży na granicy dwóch światów, lecz niemal w centrum UE, a politycznie w samym jej środku. Potwierdza to Obama, który do unijnej stolicy – Brukseli, nigdy nie dotarł, a niemiecką wybrał i jako kandydat na prezydenta, i jako prezydent.

To spotkanie gigantów Zachodu, w tym wypadku gigantów przede wszystkim gospodarczych. Bo Niemcy nie palą się do wielkich gier geopolitycznych, nie chcą się angażować militarnie w jakichś dalekich krajach. Amerykanie palą się zaś do pozostawienia Europy samej sobie. Skutek jest taki, że nie można już mieć pewności, że NATO na zawsze zapewni Polsce bezpieczeństwo.

Niedługo UE z USA będzie łączyło jeszcze więcej niż teraz. Od historii po gigantyczne inwestycje i wymianę, które jeszcze wzrosną, gdy zostanie powołana transatlantycka strefa wolnego handlu. A stanie się to faktem zapewne w ciągu paru lat.

Tylko w sprawie bezpieczeństwa i geopolityki będziemy się od siebie oddalać. Bo Amerykanie z Atlantyku przenoszą się na Pacyfik i Ocean Indyjski. I to nie jest dobra wiadomość. Dobra brzmiałaby: Barack Obama + Angela Merkel = wielka transatlantycka miłość.