Reklama

Katowice. Na wakacje lub weekend...

Kocham Górny Śląsk. Kocham Katowice. O swojej miłości do tego regionu pisałem już nieraz.

Publikacja: 22.09.2013 20:08

Katowice. Na wakacje lub weekend...

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Ale jeszcze bardziej kocham zdrowy rozsądek, a tego wyraźnie zabrakło ludziom, którzy oblepili cały Ryanair reklamówkami: „wybierz i poleć do Katowic, na wakacje lub weekend!!!”. Obok urocza młoda para z zachwytem ogląda zdjęcia z wypadu. Dziwne? Dziwne.

Ale zacznijmy od początku. Wrzesień. Lot tanim przewoźnikiem na lokalnej trasie gdzieś na południu Europy. Tłum podróżnych z zachwytem przygląda się setce naklejek na klapach od bagażników. Kolorowa reklama ciągnie się od kokpitu aż po ogon. – Co to Katowicze? – pyta głupawo uśmiechnięty Portugalczyk. Nad morzem? Uzdrowisko? Może kasyna mają? Albo co…
Mówię na odczepnego, żeby sobie zgooglował. Szczęśliwie dla Katowic na pokładzie nie ma Internetu. Sam sprawdzam, co mają do zaoferowania Katowice w przeglądarce już na lotnisku.

Słabo. Aż zęby bolą. Spodek, a więc dla Portugalczyka obiekt doskonale nieidentyfikowalny. Neogotycki gmach poczty. Jakieś wirtualne obrazki budowanego centrum handlowego. Kominy. Blokowiska. Portugalczyk pomyśli, że to żart jakiś, albo że źle wpisał nazwę.

Pal sześć Katowice. W książeczce Ryanair inne polskie reklamy. Najbardziej wzrok przyciąga reklama Podkarpacia. Jakieś nieokreślone białe graniastosłupy, a na nich porzeczki (owoce). Ser, gips, beton? Trudno określić. O co chodzi – zgadnąć.

Myślę sobie, że skoro koszty tych bzdur ponoszą obywatele Europy (promocja finansowana zapewne z funduszy spójności), to przyzwoitość nakazywałaby ich nie oszukiwać.

Reklama
Reklama

To pierwsza refleksja. Ale jest i druga; reklamy są na tak żałosnym poziomie, że i tak nikogo do niczego nie zachęcą. To pieniądze puszczone w komin. Po to jest kasa z Unii? Jeśli tak, lepiej, żeby jej nie było. Bo śmiech i wstyd. Nic nikogo nie zwalnia z odrobiny inteligencji, nawet jeśli się wydaje pieniądze europejskiego podatnika.

A Katowicom radzę, by wrzuciły do Google trochę fajnych zdjęć. Potencjalni goście, w tym mój Portugalczyk, będą mogli się poczuć mniej przerażeni.

Ale jeszcze bardziej kocham zdrowy rozsądek, a tego wyraźnie zabrakło ludziom, którzy oblepili cały Ryanair reklamówkami: „wybierz i poleć do Katowic, na wakacje lub weekend!!!”. Obok urocza młoda para z zachwytem ogląda zdjęcia z wypadu. Dziwne? Dziwne.

Ale zacznijmy od początku. Wrzesień. Lot tanim przewoźnikiem na lokalnej trasie gdzieś na południu Europy. Tłum podróżnych z zachwytem przygląda się setce naklejek na klapach od bagażników. Kolorowa reklama ciągnie się od kokpitu aż po ogon. – Co to Katowicze? – pyta głupawo uśmiechnięty Portugalczyk. Nad morzem? Uzdrowisko? Może kasyna mają? Albo co…
Mówię na odczepnego, żeby sobie zgooglował. Szczęśliwie dla Katowic na pokładzie nie ma Internetu. Sam sprawdzam, co mają do zaoferowania Katowice w przeglądarce już na lotnisku.

Reklama
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Czy zamknięta granica otrzeźwi Aleksandra Łukaszenkę? Niekoniecznie
Komentarze
Jerzy Haszczyński: List do NATO. Donald Trump nie od dziś błądzi w sprawie Ukrainy
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Amerykańska niespodzianka w ONZ. Ale czy cały świat jest z nami?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Donald Trump skomentował dronowy atak Rosji na Polskę. I nie jest to dobra wiadomość
Komentarze
Estera Flieger: To jest nasza wojna, a Polska nie może jej przegrać
Reklama
Reklama