Grania w Internecie zakazuje kodeks karny skarbowy (DzU z 2007 r. nr 111, poz. 765 ze zm.). Art. 107 k.k.s. przewiduje, że za uczestniczenie na terytorium polskim w zagranicznych zakładach wzajemnych można trafić do więzienia nawet na trzy lata albo zapłacić wysoką grzywnę (w skrajnych wypadkach może ona przekroczyć nawet 1 mln zł).
Co więcej, sami sieciowi bukmacherzy zdają sobie sprawę, że w niektórych państwach obstawianie meczów w Internecie nie jest legalne. Przypominają o tym potencjalnym graczom. „Jeżeli gra poprzez Internet jest zabroniona w twoim kraju, nie jesteś upoważniony do dokończenia rejestracji lub otwarcia konta” – czytamy w warunkach umowy maltańskiego bukmachera Expekt.com. Podobne zastrzeżenia ogłasza Bet-at-home (też z siedzibą na Malcie). „W grach i zakładach bukmacherskich mogą brać udział wyłącznie klienci, którym pozwala na to jurysdykcja ich kraju” – pisze e-bukmacher w swoim regulaminie.
Teoretycznie zagrożone karą są wszystkie osoby, które w Polsce biorą udział w grze na zagranicznym serwerze. W praktyce wiadomo jednak, że udowodnienie tego byłoby bardzo trudne. Potwierdzają to urzędnicy skarbówki. – Nie prowadzimy takich postępowań – mówi Wojciech Prawdzic-Lewandowski z Urzędu Kontroli Skarbowej w Krakowie. Podobnie jest m.in. w Warszawie.
Dlatego gracze nie przejmują się zakazami. Na forach internetowych uspokajają, że nikt nikogo nie ukarał z powodu gry w sieci. W latach 2001 – 2005, według danych Ministerstwa Sprawiedliwości, prawomocnie skazano z art. 107 § 2 k.k.s. tylko jedną osobę.
Z tym problemem będzie musiał się zmierzyć niedługo resort finansów. Wiceminister finansów, szef Służby Celnej Jacek Kapica zapowiedział 15 kwietnia na spotkaniu z dziennikarzami liberalizację gier internetowych. Powiedział wtedy: – Chcemy uwolnić hazard w Internecie, ponieważ ludzie i tak grają; nie jesteśmy zdolni zamknąć tego rynku. Chcemy, żeby budżet pobierał z tego tytułu podatki.