Ostatnie sesje na warszawskiej giełdzie upływają pod znakiem ogromnej przeceny. Oczywiście ma ona związek z rozprzestrzeniającym się koronawirusem. Komentatorom wydarzeń rynkowych brakuje już określeń by opisać to, co się dzieje. Po środowej sesji, podczas której WIG20 stracił prawie 6 proc. i zjechał do poziomu 1505 pkt wydawało się, że już gorzej być nie może. Czwartkowa sesja brutalnie jednak zweryfikowała te założenia. To już nie była wielka wyprzedaż. To był rynkowy armagedon.
Czytaj także:
To, że dzień zaczniemy od przeceny było przesądzone. Mocne spadki zaliczyły amerykańskie indeksy, a w nocy zawitały one również w Azji. Byliśmy więc skazani na kolor czerwony. WIG20 w pierwszych minutach handlu tracił około 3 proc. Po tym, co wydarzyło się później, taki wynik można byłoby brać w ciemność. Z każdą minutą handlu przecena przybierała na sile. Fala spadkowa przełamywała kolejne poziomy. Zaczęło się szukanie dna, ale indeks największych spółek naszego parkietu ani myślał się zatrzymywać. W połowie sesji WIG20 tracił już około 9 proc. Wiele największych spółek naszego parkietu doświadczyło dwucyfrowych spadków. Przecena była tak duża, że notowania wielu firm musiał być zawieszane, aby udało się znaleźć kurs równowagi.
Przecenie nie oparły się także inne europejskie rynki. Tam również mieliśmy do czynienia z popisem podaży. Niemiecki DAX czy też francuski CAC40 traciły ponad 7 proc. Trudno było sobie wyobrazić, że sytuacja może jeszcze się pogorszyć. Tym bardziej, że inwestorzy liczyli na wsparcie Europejskiego Banku Centralnego. Ten nie zmienił stóp procentowych, a jedynie zapowiedział ogłosił nową rundę LTRO czyli preferencyjnych pożyczek dla banków komercyjnych, które mają wspomóc płynność w sektorze finansowym. Na niewiele to się jednak zdało.
Na rynkach mieliśmy do czynienia z paniką. Do tego doszła bardzo mocna wyprzedaż akcji na Wall Street. Była ona tak duża, że handel w Nowym Jorku musiał być na chwilę wstrzymany. Czwartkowej sesji nie dało się po prostu uratować. To było jak czekanie na wyrok. Okazał się bardzo surowy. WIG20 stracił aż 13,3 proc. i zakończył notowania na poziomie 1305 pkt. Aby oddać skalę "zniszczenia" jaką wywołał koronawius na rynku wystarczy powiedzieć, że jest to największy dzienny spadek indeksu WIG20 w całej historii naszego rynku.
Oczywiście spadki nie oszczędziły też małych i średnich spółek. mWIG40 stracił 11,9 proc., natomiast sWIG80 spadł 10,7 proc. Wszystko to działo się oczywiście przy bardzo dużych obrotach, które przekroczyły 1,3 mld zł.
Czy może być gorzej? Dziś chyba nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie.