Chociaż poniedziałkowa sesja przyniosła wzrosty na warszawskiej giełdzie, to ciężko było do nich przywiązywać większą wagę. Rynek w górę ciągnęły pojedyncze spółki, a dodatkowo tego dnia wolne mieli inwestorzy amerykańscy. Chwila prawdy miała nadejść we wtorek. I nadeszła i niestety dla naszego rynku była ona bardzo bolesna.
Sam początek dnia nie zwiastował jeszcze problemów. WIG20 zaczął sesję od wzrostu rzędu 0,4 proc., co mogło dawać nadzieję na kontynuację poniedziałkowych wzrostów. Po godzinie jednak nadzieja zaczęła zamieniać się w strach i niepewność. Z początkowych wzrostów nic bowiem nie została, a na rynku coraz mocniej dawała o sobie znać podaż. W połowie notowań WIG20 tracił ponad 1 proc. Zdecydowanie gorzej radził sobie średnie i małe spółki, które znalazły się pod mocnym ostrzałem niedźwiedzi. mWIG40 zaczął tracić ponad 2 proc., a sWIG80 nawet ponad 4 proc. Co gorsze, próżno było szukać ratunku na zewnątrz. Kolor czerwony świecił mocno również na innych europejskich rynkach. Niemiecki DAX w połowie notowań również był ponad 1 proc. pod kreską.