Pierwsze skrzypce rynkowym nastrojom znów zagrał główny bank centralny, czyli Fed. Po podwyżce stóp procentowych w USA w spodziewanej skali, inwestorów wystraszył brak zapowiedzi poluzowania dotychczas zapowiadanego tempa podwyżek stóp procentowych. W reakcji amerykańskie indeksy mocno spadły, zaś rentowności obligacji krótkoterminowych wzbiły się na nowe rekordy. W reakcji na zachowanie Wall Street zniżkowały także giełdy w Azji. W takich warunkach scenariusz dla europejskich rynków był dość przewidywalny – od rana przeważała podaż.

WIG20 wystartował około 2 proc. pod kreską i było to sporo niżej od „średniej” w Europie. Przypomnijmy jednak, że dzień wcześniej WIG20 liderował europejskim indeksu i tak można było tłumaczyć bolesne lądowanie w czwartkowy poranek. W kolejnych godzinach niewiele się jednak zmieniało. Indeks dużych spółek wyrysował sobie górną granicę w okolicach 1555 pkt, zaś od dołu bronił się przed spadkiem poniżej 1540 pkt. Co ciekawe, w tym czasie główne europejskie indeksy raczej słabły. Na koniec dnia na krajowym rynku popyt ruszył do odrabiania strat. W drugiej części sesji WIG20 wyszedł na dzienne maksima, a jego ostateczna zniżka ograniczyła się do 0,92 proc. Punktem odniesienia przed piątkową sesją będzie poziom prawie 1560 pkt. Warto zauważyć, że po kilkugodzinnych zmaganiach popyt zdołał wybronić wsparcie na pułapie 1550 pkt, a świeca, jak wyrysowała się z czwartkowej sesji, przybrała kolor zielony. Kontra byków na GPW przypadła na czas czerwonego otwarcia sesji na Wall Street. Z czasem jednak tamtejsze indeksy nieco odrobiły poranne straty. Układ z końca sesji oraz ewentualne pozytywne zakończenie handlu za oceanem byłoby sporym wsparciem dla kupujących w piątek na GPW. – Czwartkowe notowania na rynku warszawskimi nie przyniosły niespodzianek. Sesja skończyła się spadkami najważniejszych indeksów, które w największym stopniu zostały wymuszone przez wczorajsze reakcje Wall Street i walut na komunikat FOMC i konferencję prezesa Rezerwy Federalnej – komentuje Adam Stańczak, analityk DM BOŚ. Jego zdaniem czwartkowe cofnięcie WIG20 nie oznacza jeszcze przykrych konsekwencji. – Z perspektywy końca sesji można mówić o rozdaniu, które było wymuszoną przez świat korektą w Warszawie. Cofnięcie nie przyniosło podaży nawet tak skromnego sukcesu, jak zamknięcie luki ze środowego otwarcia, co oznacza, iż rynek ledwie skonsolidował się po ostatniej zwyżce i stale mierzy w wyższe poziomy – zauważa.

W czwartek sporo działo się na krajowym rynku obligacji. W trakcie dnia rentowności zwyżkowały nawet po ponad 20 pkt baz. Oprocentowanie obligacji dwuletnich przekraczało 8,7 proc., zaś dziesięcioletnich 8,5 proc.