- Premier Mateusz Morawiecki zwrócił się do prezydenta Andrzeja Dudy o powołanie Jerzego Kwiecińskiego na ministra finansów – poinformował w czwartek na Twitterze rzecznik rządu Piotr Muller. - Minister pozostanie jednocześnie na funkcji ministra inwestycji i rozwoju – dodał.
Decyzja premiera to pewnego rodzaju niespodzianka. Wprawdzie o kandydaturze Jerzego Kwiecińskiego mówiło się w ostatnich dniach, jednak wcześniej spekulowano, że następcą Mariana Banasia, który odszedł z resortu finansów, by objąć stery Najwyższej Izby Kontroli, będzie jeden z jego zastępców: Leszek Skiba lub Tadeusz Kościński. Mówiło się też, że tekę ministra finansów przejmie sam Mateusz Morawiecki, który wcześniej kierował już tym resortem. Był szefem Ministerstwem Finansów w rządzie Beaty Szydło. Łączył wtedy tę funkcję z teką wicepremiera i szefa Ministerstwa Rozwoju. Potem, gdy sam stanął na czele rządu, przez krótki czas kierował jeszcze dodatkowo resortami finansów i rozwoju.
- Już piąty minister finansów w tej kadencji. Tak częste zmiany na tym stanowisku z pewnością nie są dobre dla zarządzania finansami państwa – komentował decyzję premiera Stanisław Tyszka, wicemarszałek Sejmu (Kukiz’15).
Wybór osoby związanej wcześniej z resortem finansów miał osłabić takie głosy. Można by wtedy mówić, że Skiba, Kościński czy Morawiecki doskonale znają realia pracy w resorcie i objęcie przez nich stanowiska ministra finansów, będzie w jakimś sensie naturalne i bezbolesne. Tym bardziej, że to minister na zaledwie kilka tygodni. Po wyborach, nawet jeśli wygra ja PiS, czeka nas dymisja rządu i powołanie nowego. Nie jest nawet pewne czy w takim przypadku misję jego utworzenia dostanie Mateusz Morawiecki. Wśród polityków PiS słychać głosy, że na czele nowego rządu może stanąć Jarosław Kaczyński.