Już co piąty Polak przekroczył wiek emerytalny, nic więc dziwnego, że w toczącej się kampanii wyborczej politycy obiecują tej grupie wyborców złote góry. Wedle naszych szacunków wartość obietnic sięga od 13 mld zł w przypadku Lewicy do 28 mld zł w przypadku PSL–Koalicji Polskiej. Tyle co roku miałoby trafiać do kieszeni osób starszych.
Czytaj także: Przedwyborcze kuszenie. Co partie obiecują emerytom?
Koalicja Obywatelska gwarantuje 13. emeryturę, a PiS dorzuca do tego 14. dla gorzej uposażonych. Lewica chce podnieść minimalne świadczenie do 1600 zł (obecnie to 1100 zł), a PSL – zwolnić emerytury z podatku PIT, na czym emeryci mieliby zyskać średnio 250 zł miesięcznie.
Wszystkie rozwiązania niosą spore, namacalne korzyści dla obecnych emerytów, pytanie jednak, jaką propozycję mają politycy dla przyszłych. To ważne, bo już za kilka, kilkanaście lat pojawi się w Polsce ogromny problem głodowych emerytur – tzw. stopa zastąpienia spadnie do 30–40 proc., a to znaczy, że emerytura wynosić będzie taką właśnie część wcześniej otrzymywanych wynagrodzeń.
Różne badania pokazują też, że aż 60–70 proc. obecnie pracujących 40-latków (i młodszych) nie wpłaci do systemu tylu składek, by wystarczyło na minimalne świadczenie.