Gwałtowny wzrost zjawiska związany jest rozwojem technologii, przede wszystkim smartfonów oraz portali społecznościowych, w których potencjalne ofiary lekkomyślnie dzielą sie swoimi danymi osobowymi.

Opublikowane w ostatnich dniach ubr. przez Bureau of Justics Statistics dane dotyczą co prawda 2012 roku, ale zdaniem autorów raportu pokazują skalę zjawiska. Ofiarą kradzieży tożsamości padło na przestrzeni jednego roku aż 16,6 miliona mieszkańców USA.  To około 7 proc. wszystkich mieszkańców kraju, którzy ukończyli 16. rok życia. Osoby zamożniejsze, zarabiające więcej niż 75 tys. dolarów rocznie są w dużo większym stopniu narażone na straty niż gospodarstwa domowe o najniższych dochodach.

Ponad połowa ofar kradzieży tożsamości straciła co najmniej 100 dolarów. W przypadku aż 16 procent ofiar straty wynosiły przynajmniej 1000 dol.  Aż 85 procent przypadków kradzieży dotyczyło już istniejących kont, a nie nowych rachunków otwieranych w imieniu ofiary.

Są też także mniej wymierne choć dotkliwe skutki kradzieży tożsamości. Ofiary tego procederu są w większym niż inni stopniu narażone na problemy finansowe, kłopoty emocjonalne a nawet problemy w relacjach z innymi ludźmi. Mimo że często koszty kradzieży pokrywają instytucje finansowe, proces załatwiania formalności związanych z tym procederem trwa często długie miesiące, jeśli nie lata. Wpływa też na historię kredytową ofiary, co może utrudnić otrzymanie kolejnej pożyczki. Poza tym osoby, których dane osobowe zostały ujawnione w internecie są 9,5 raz bardziej narażone na straty z powodu kradzieży tożsamości.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku