Przedsiębiorcy uważają, że 3-proc. składka, jaką mają płacić na emerytury pomostowe firm, których załoga pracuje w warunkach szczególnych lub w szczególnym charakterze, jest za wysoka. – Powinno być to najwyżej 2 proc. lub mniej, w zależności od warunków pracy w poszczególnych branżach – mówi Wojciech Nagel z BBC. – Każde dodatkowe obciążenie pracodawców jest złe. Chcemy jak najniższej składki – dodaje Bogumiła Nowak–Turowiecka, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.
Na pytanie „Rz”, co o tym myśli, minister pracy Jolanta Fedak odpowiedziała: – Jesteśmy gotowi do negocjacji.
W Ministerstwie pracy trwają właśnie obliczenia, o ile składka mogłaby być niższa. Rząd szacuje, że prawo do tych świadczeń będzie miało do 200 tys. pracowników przez najbliższych 35 – 40 lat. Liczy, że rocznie świadczenia te kosztować mogą do 600 mln zł. Ale minister Fedak zaznacza, że dopóki nieznana jest ostateczna lista profesji, (a ta powstanie po negocjacjach ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców w KT po 10 września), trudno oszacować rzeczywiste koszty pomostówek.
Obliczenia są znacznie prostsze w firmach. Jeśli pracownik zarabia 2600 zł, to składki ubezpieczeniowe wynoszą od ok. 484 zł do 620 zł – w zależności od wysokości składki na ubezpieczenie wypadkowe. Jeśli projekt dotyczący pomostówek wejdzie w życie, od nowego roku firma będzie musiała dodatkowo zapłacić ok. 78 zł na emeryturę pomostową. W przypadku średniej pensji w gospodarce będzie to ponad 100 zł miesięcznie.
– Mamy poważne kłopoty, bo ceny gazu wzrosły o 14 proc. w ciągu roku, wynagrodzenia o 11 proc., a silny złoty spowodował, że eksport jest coraz mniej opłacalny – wylicza Piotr Kandefer, dyr. zarządzający w krośnieńskiej hucie szkła Deco-glass. – Dla nas każde dodatkowe obciążenie to walka o przetrwanie – dodaje. Właśnie w hutach, stoczniach, firmach energetycznych pracują osoby, które uzyskają prawo do emerytur pomostowych. Tam koszty będą największe.