Być może na zmianę tonu wypowiedzi wpłynął fakt, że samorządy zadłużają się bardziej, niż sądzono. Te długi umożliwiają wprawdzie wykorzystanie funduszy UE, ale pogarszają perspektywy deficytu sektora finansów publicznych. Przy poziomie deficytu 8 proc. PKB inne kraje podejmują bardzo restrykcyjne działania i na ich tle nasze dostosowanie może się wydawać niedostateczne. Na początku jesieni istniały też większe nadzieje na zgodę Komisji Europejskiej na zmianę sposobu liczenia długu. Ustępstwa okazały się jak dotąd raczej symboliczne.
[b]Ryzyko, że dług pokona 55 proc. PKB musi być znaczne, skoro rząd robi zamach na OFE, myśli o wyższej składce rentowej.[/b]
Istnieje takie niebezpieczeństwo, ale jest czas, aby dług na koniec 2011 r. poprawić. Wzrost PKB jest niezły, ale pojawiają się głosy, że budżet jest niedostatecznie zacieśniony, i teraz próbuje się go zacisnąć mocniej. Należy brać pod uwagę sytuację na europejskim rynku papierów skarbowych, gdzie rentowność obligacji – w tym naszych – rośnie. To też zmusza rząd do pokazania, że robi coś więcej, aby zahamować przyrost potrzeb pożyczkowych.
[b]Czy to wystarczy, przecież rynki widzą, że to działania przynoszące efekty na krótką metę?[/b]
Przed głębokimi reformami finansów nie uciekniemy. Powinny się rozpocząć natychmiast po wyborach parlamentarnych, a z perspektywy finansów publicznych najlepsze byłoby ich przeprowadzenie na wiosnę 2011 r. Teraz pilniejsze wydaje się podrasowanie budżetu i poziomu długu w kontekście tego, jak wyglądamy na tle Europy.