Wygląda na to, że dzięki rządowym programom wsparcia innowacyjności zdobycie finansowania przestanie już wkrótce być problemem dla przedsiębiorców mających przełomowy problem na biznes. Co nie znaczy, że start-upowcy nie mają innych kłopotów. Jakie najczęściej błędy popełniają?
Najczęstszym jest nieuregulowanie kwestii własności intelektualnej. Przy czym nie mówimy tylko o wynalazkach i patentach, ale również o - na przykład - stronach internetowych, kodach źródłowych. W tym obszarze popełnianych jest najwięcej błędów, które później muszą "sprzątać" prawnicy. Drugim tematem jest tzw. "ogon", czyli pozostałości po starym finansowaniu, wspólniku, który wycofał się ze spółki, umowie podpisanej przed laty. Inwestorzy finansowi często nie lubią takich sytuacji, wolą wchodzić do "czystych" spółek. Po trzecie - dane osobowe. Czasami przez naprawdę prozaiczne zaniedbania, można się wpakować w tarapaty. Np. w celu zwiększenia przepustowości strony internetowej rezygnuje się z tych wszystkich "okienek do odhaczania", a potem przychodzi e-mail z szantażem: "Zapłać mi 900 zł, a nie zgłoszę Cię do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów". Czwarty, dość rzadki błąd, to kwestia wynagrodzeń i sposobu zatrudnienia członków zarządu. Piąty, również rzadko spotykany - kwestia reprezentacji, czyli kto podpisuje umowy w imieniu spółki.
Start-up kojarzy mi się z grupą znajomych, którzy po godzinach pracy, pracują nad wspólnym biznesem w przysłowiowym garażu. Na jakim etapie powinni tę swoją "konspirację" sformalizować? Kiedy zaczną już coś przedawać, pojawią się pierwsze przychody, czy wcześniej?
Polecam wszystkim serial pt. "Silicon Valley", nie mogę powiedzieć w jakiej telewizji bo jesteśmy w Parkiet TV. Tam spółka jest zakładana w jednym z pierwszych odcinków, czyli na dobrą sprawę jeszcze przed rozpoczęciem jakiekolwiek działalności. Jeżeli jesteśmy grupą znajomych czy wspólników, to - niezależnie od rodzaju biznesu - nie powinniśmy go prowadzić w oparciu o jednoosobową działalność gospodarczą jednego ze wspólników. Nie mogę być przecież współwłaścicielem „czyjejś" działalności gospodarczej. Im później zakładamy spółkę, tym trudniej "włożyć do niej" to wszystko co wcześniej wypracowaliśmy jako wspólnicy. Nie sposób jednoznacznie określić, w którym dokładnie momencie najlepiej sformalizować działalność, ale bez wątpienia jej kamieniem węgielnym, powinno być określenie kto i za co odpowiada. Nie trzeba temu oświadczeniu nadawać konkretnej formy, wystarczy wymiana e-maili. Unikamy w ten sposób nieporozumień związanych z tym, że np. jeden ze wspólników nie chce rzucić swojej pracy w korporacji, a pozostali wykonują za niego całą robotę.