Inni, jeśli nie chcą się zanudzić, powinni raczej kina omijać. Żałuję, że tak seksowne kobiety jak Paltrow czy Johansson są tu jedynie spowalniającymi akcję ozdobnikami bez ikry.
Iron Man, czyli multimilioner i genialny wynalazca Tom Stark – postać stworzona przez Stana Lee – pojawił się w 1963 r. i zagościł w ponad 600 poświęconych mu zeszytach. Na ekrany trafił dopiero w 2008 r. Wcielił się w niego Robert Downey Jr. Z autoironią wykreował portret uroczego macho o wybujałym ego, dumnego z wynalezionych przez siebie technologii, niekryjącego swego bohaterstwa, a jednocześnie korzystającego z uroków życia.
Widzowie tłumnie (choć nie u nas) ruszyli do kin, a amerykańska Akademia Filmowa przyznała dwie oscarowe nominacje. Sequel był więc tylko kwestią czasu.
Choć technologia Starka zapewnia bezpieczeństwo nie tylko USA, ale i światu, to armia dąży do jej przejęcia. Sławy i pieniędzy zazdrości mu też nieudaczny, pozbawiony skrupułów konkurent Hammer (Rockwell), chcący przejąć zamówienia od armii. Nie waha się więc zatrudnić Ivana Vanko (Rourke), rosyjskiego fizyka z łagrowym stażem mającego porachunki z rodziną Starka. Oczywiste jest, że Iron Man przyjmie wyzwanie.
[i] USA 2010, reż. Jon Favreau, wyk. Robert Downey Jr., Mickey Rourke, Gwyneth Paltrow, Scarlett Johasson [/i]