Trzy lata później grasował w Los Angeles tropiony przez policjantów i agentów FBI. W 2004 roku walczył z obcym na Antarktydzie. W 2007 doszło do rewanżu. Tym razem potwory stoczyły zażarty bój w miasteczku Gunnison położonym wśród gór Kolorado. Hollywoodzcy producenci postanowili ożywić go raz jeszcze. Jednak teraz drapieżny kosmita nie wybiera się na Ziemię. To ludzie trafiają na planetę zamieszkaną przez Predatory. Siedmiu mężczyzn i jedna kobieta – w tym najemnik, gangster i seryjny morderca. Wszyscy pełnią rolę zwierzyny łownej dla obcych.
W oryginale z 1987 roku Predatora pokonał mocarny Arnold Schwarzenegger. Tu przywódcę grupy bohaterów gra wątły Adrien Brody – laureat Oscara za „Pianistę” – którego na pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić jako macho.
Gdyby dystrybutor zorganizował pokaz prasowy, powiedziałbym państwu, czy to był dobry pomysł obsadowy. A tak mogę jedynie napisać – wyprawa do kina na własną odpowiedzialność.
Na świecie film radzi sobie przyzwoicie. Zarobił już 45 milionów dolarów, czyli o 5 więcej, niż kosztował. Natomiast krytycy narzekają, że więcej w nim efektów specjalnych niż napięcia.
[i]