Sytuacja w Budryku jest patowa. 29 grudnia zerwano rozmowy w sprawie płac – górnicy domagają się podwyżki o ok. 600 zł, do poziomu Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której Budryk zostanie włączony lada dzień (brakuje wpisu do KRS). Zarząd Budryka zapowiadał, że nie będzie prowadził rozmów w trakcie okupacji, a protestujący, że nie wyjdą spod ziemi, póki nie będzie porozumienia. Jednak wczoraj Piotr Bojarski, prezes Budryka, ujawnił w rozmowie z „Rz”, że niewykluczone, iż negocjacje zostaną wznowione w poniedziałek. – Obawiam się, że porozumienia i tak nie będzie, bo nie mamy dla górników nowych propozycji – mówi Bojarski (zarządy Budryka i JSW proponowały załodze jednorazową wypłatę 1350 zł oraz podwyżkę o 450 zł w ramach JSW – strajkujący tę ofertę odrzucili). Według nieoficjalnych informacji mediator w sporze Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki i były dyrektor Budryka, ma nowy pomysł na rozwiązanie konfliktu. Gdyby górnicy się zgodzili na propozycję zarządu, to w ciągu kilkunastu miesięcy ich pensje mogłyby wzrosnąć o 600 zł.

Markowski powiedział w TVN 24, że rozsądne byłoby odłożenie wejścia kopalni do JSW o rok, by mogła sama wypracować porównywalny poziom płac. Jednak wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak ostateczną decyzję o wejściu Budryka do JSW podpisał w grudniu. Odstąpienie od niej mogłoby opóźnić prywatyzację JSW, którą zakłada rządowa strategia dla górnictwa na lata 2007 – 2015. A zakłada ją właśnie po przejęciu Budryka. W weekend w kopalni odbyła się kontrola sanepidu – inspektorzy zapewniają, że zagrożenia epidemiologicznego nie ma. W tym tygodniu planowane są kolejne kontrole bezpieczeństwa.