Zarzuty przedstawione przez Komisję Nadzoru Finansowego są poważne. Wszystko wskazuje na manipulację. Dobrze, że nadzór tak sprawnie zajął się tą sprawą – ocenia Wiesław Rozłucki, były wieloletni prezes warszawskiej giełdy.
Chodzi o tak zwany „fixing cudów” z 12 listopada. Na koniec notowań ciągłych WIG20 zniżkował o 9,1 proc. Tuż przed zamknięciem na rynek wpłynęło jednak duże tzw. zlecenie koszykowe na kupno akcji wszystkich spółek wchodzących w skład WIG20.
Papiery były nabywane po każdej cenie oferowanej przez sprzedających, przez co kursy poszybowały w górę: PKN Orlen zyskał 13,7 proc. (z -10 proc. na 3 proc.), PBG 11 proc., a Getin ponad 10 proc. W efekcie WIG20 zakończył dzień z 4,9-proc. stratą. Złożone zlecenie opiewało na 130 mln zł, z których zrealizowano transakcje za ponad 100 mln zł.
KNF podała, że osoba działająca w imieniu amerykańskiego JP Morgan Securities zdecydowała się na realizację własnych ekonomicznych interesów związanych z zajętymi pozycjami na rynku terminowym. Wcześniej makler odpowiadający za zlecenie po polskiej stronie informował, że przeprowadzenie takiego zlecenia może istotnie wpłynąć na obraz rynku. Był jednak informowany, że po drugiej stronie pojawi się duże zlecenie sprzedaży. Kiedy się nie pojawiło, klient nakazał podtrzymanie transakcji.
[wyimek]130 mln zł to wartość zlecenia, które na fixingu 12 listopada tego roku zmieniło wartość WIG20 o około 5 proc. [/wyimek]– Makler musi bezwzględnie zrealizować zlecenie klienta, nawet jeśli wie, że zaburzy ono rynek – mówi Marek Mikuć, wiceprezes Allianz TFI.