Gaz płynie tylko jedną nitką gazociągu, z Sudży w obwodzie kurskim w południowo-zachodniej Rosji, w kierunku stacji Orłowka na Ukrainie. Paliwo przesyłane jest w minimalnych ilościach (3,126 mln metrów sześciennych na godzinę), aby łatwiej było kontrolować Ukraińców.
- To nie pozwala na stabilne funkcjonowanie systemu przesyłowego - uważa Naftogaz.
Z kolei prezes Gazpromu Aleksiej Miller mówi, że jego koncern tłoczy gaz w kierunku Bałkanów i Słowacji, jednak Ukraina go nie przepuszcza.
- Gaz tłoczony jest na stację pomiarową Sudża, skąd bezpośrednio powinien być pompowany do gazociągu eksportowego. Stamtąd bezpośrednim tranzytem winien płynąć do Europy - oznajmił Miller, który towarzyszył premierowi Władimirowi Putinowi podczas jego wizyty w centralnym punkcie dyspozycyjnym Gazpromu w Moskwie.
Na Bałkany surowiec ma dotrzeć po 24-30 godzinach. Do Polski na razie nie popłynie, PGNiG liczy na to, że pojawi się we środę o 14:00.