Kursy akcji na rynkach wschodzących rosły w poświątecznym tygodniu do piątku, kiedy inwestorzy zdecydowali o realizacji zysków i zaczęli sprzedawać papiery wartościowe.

Indeks MSCI Emerging Markets, ukazujący zmiany indeksów 23 giełd na tzw. rynkach wschodzących, wzrósł w ostatnim tygodniu o blisko 3,25 proc. Jeszcze w miniony czwartek wskaźnik zbliżył się do najwyższego poziomu od pół roku. Piątkowa wyprzedaż akcji, głównie dużych spółek, obniżyła jednak jego wartość do 643,4 pkt na koniec tygodnia.

Piątkowej przecenie przewodziła warszawska GPW. WIG20 spadł o 3,69 proc., cały tydzień kończąc również na minusie. – Spadki, które obserwowaliśmy, mogą być jedynie realizacją zysków na największych spółkach, dlatego ciężko powiedzieć, czy średnioterminowa tendencja wzrostowa została zakończona. W nadchodzącym okresie główną rolę będą odgrywały publikacje kwartalne spółek – tłumaczy Marcin Stebakow z Beskidzkiego Domu Maklerskiego.

O tym, że od ponad miesiąca inwestorzy lepiej postrzegają akcje spółek rynków wschodzących i że wracają tam ze swoim kapitałem, świadczy zielony kolor indeksów poszczególnych giełd. Mimo korekty na większości parkietów w piątek indeks MSCI Emerging Markets wzrósł w minionym tygodniu bardziej niż tydzień wcześniej, kiedy zyskał tylko niecały 1 proc.

Miliarder i specjalista rynkowy Kenneth Fisher twierdzi, że dobrze skonstruowany portfel giełdowy powinien zawierać ok. 20 proc. akcji z rynków wschodzących, w tym Chin, Indii i Ameryki Południowej z naciskiem na walory spółek brazylijskich. Fisher zaleca „przeważanie w portfelu” walorów spółek z rynków wschodzących. Część analityków ostrzega jednak przed nadmierną euforią, bo ostatnia fala zwyżek nie musi wcale oznaczać końca bessy i kontynuacji wzrostu na giełdach. Agencja ratingowa Fitch ocenia, że gospodarki europejskich rynków wschodzących pogłębią się jeszcze bardziej w recesji, zanim ich stan ekonomiczny zacznie się poprawiać.