[b][link=http://blog.rp.pl/jablonski/2010/08/27/w-gospodarce-nie-bylo-wakacji/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Tonęły nie tylko wyspy greckie. Z europejskiego archipelagu znikła również polska zielona wyspa liberalizmu. Jeszcze wiosną byliśmy karmieni mitem jedynego kraju, który oparł się kryzysowi, a już w lipcu liberalny rząd zapowiedział podwyżki VAT. W konsekwencji analitycy zaczęli nas straszyć podwyżkami stóp procentowych. Nagle się okazało, że ten lekceważony dług publiczny okazał się groźny. Nawet do ministra finansów dotarło, że jeszcze za jego kadencji może osiągnąć wartości nieakceptowane przez Brukselę.

W wakacje rząd niemal oficjalnie pożegnał się z jeszcze jednym mitem – prywatyzacji. Zamiast tego mamy jasną deklarację utrzymywania silnego sektora rządowego w gospodarce.

Te firmy mają nie tylko zapewnić politykom odpowiednio dużą liczbę stanowisk do obsadzenia, ale przede wszystkim dostarczyć pieniędzy do budżetu. Co z tych firm zostanie po takim intensywnym dojeniu, tym będą się zajmować już przyszłe rządy.

Na tle tych wszystkich wakacyjnych rewelacji jest jedna rzecz, która pozwala sądzić, że w Platformie są jacyś liberałowie. Nie ruszono funduszy emerytalnych. Ten system, chociaż kosztuje nasze państwo i budżet ogromne pieniądze, jest wielką szansą dla naszej gospodarki. Któryś z przyszłych rządów pewno znów obniży VAT. Inni sprzedadzą wykrwawione państwowe firmy. Ale powtórna budowa systemu funduszy emerytalnych byłaby już ciężarem nie do udźwignięcia.