Dostaniesz wszystko za darmo lub za symboliczną opłatą, ale nie zlecaj naszym doradcom tego, co możesz zrobić sam - to strategia, jaką wiele banków zastosowało przy wprowadzaniu na rynek bardzo tanich kont osobistych.
Szczególnie dokuczliwą pozycją w cennikach tych rachunków jest opłata za przelew do innego banku zlecany w placówce. I tak np. posiadaczy konta dbNet w Deutsche Banku każda taka operacja kosztuje 10 zł. Z kolei posiadacze internetowych rachunków w Millennium (Konto Internetowe), ING (Konto Direct) i Citi Handlowym (CitiOne Direct) płacą po 9 zł za przelew. Opłata nakładana na klientów wybierających konta internetowe specjalnie nie dziwi, jednak ING równie wysoką kwotę wpisał do cennika Konta Komfort (choć równocześnie na stronie internetowej zachwala ten rachunek jako wszechstronne konto dla klientów, którzy wykorzystują zarówno kanały elektroniczne, jak i oddziały banku).
Podobną strategię ma Raiffeisen Bank. 9,99 zł za każdy przelew zewnętrzny zlecony w placówce płacą w nim zarówno posiadacze rachunku internetowego (Konto Comfort Direct), jak i bardziej uniwersalnych produktów, jakimi są Konto Standard i Konto Comfort.
To tylko kilka przykładów banków pobierających najwyższe opłaty. Także w wielu innych instytucjach opłata jest na tyle wysoka, by klient zastanowił się dwa razy, zanim wybierze się do oddziału zlecić przelew.
Jednak i zwolennikom tradycyjnej bankowości coraz łatwiej jest znaleźć ofertę dla siebie. Przelewy w oddziałach za darmo są jednym z wyróżników Maksymalnego Konta, które właśnie pojawiło się w ofercie Banku BPH. Rachunek jest dość drogi, bo kosztuje 14,99 zł miesięcznie, a z opłaty zwalnia dopiero ulokowanie 500 tys. zł w banku lub innych spółkach z jego grupy.