Czwartkowa sesja na rynku walutowym rozpoczęła się od lekkiego osłabienia złotego. Do zamykania pozycji zachęcały też gorsze dane o lutowej koniunkturze w przemyśle. Wskaźnik PMI spadł do 50 pkt, który to poziom oddziela wzrost od recesji.
Sytuacja zmieniła się gwałtownie ok. godz. 10, gdy na rynek trafiła wiadomość, że nasze PKB w IV kwartale wzrosło o 4,3 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Analitycy prognozowali, że zmiana wyniesie 4,2 proc., czyli tyle samo co w III kwartale. Informacja zdopingowała inwestorów do kupowania złotego. Jego notowania szybko odrobiły przedpołudniowe straty. Wieczorem za euro płacono w Warszawie już tylko 4,1 zł, czyli 0,4 proc. mniej niż dzień wcześniej. Dolar w tym czasie wyceniany był na mniej niż 3,08 zł, co oznaczało 0,2-proc. przecenę. Frank tracił 0,5 proc., co oznaczało wycenę na poziomie 3,4 zł, czyli najmniej od lipca (co szczególnie cieszy wszystkich kredytobiorców).
Kolejny dzień bardzo dobre nastroje panowały też na rynku długu. Polskie obligacje cieszyły się dużym wzięciem. Dlatego ich rentowności malały. W przypadku dziesięciolatek oprocentowanie skurczyło się do 5,45 proc., pięciolatek o 4,89 proc. a dwulatek do 4,68 proc.