Aktywność inwestorów nie była duża. Ci, którzy byli obecni na rynku, musieli zmierzyć się z wiadomościami z Hiszpanii, która przedstawiła kiepskie założenia budżetowe na ten rok. Tamtejszy rząd spodziewa się wzrostu zadłużenia kraju.

W pierwszym odruchu inwestorzy, obawiając się, że Hiszpania nie poradzi sobie z obsługą zobowiązań, zaczęli sprzedawać euro, które traciło do dolara. Panika szybko jednak minęła i po południu euro lekko zyskiwało do amerykańskiej waluty.

W podobnym rytmie zmieniały się notowania złotego. Rano euro, dolar czy frank kosztowały tyle samo co w poniedziałek wieczorem. Po godz. 14 za wspólny pieniądz płacono już jednak ponad 4,14 zł. Dolar kosztował wówczas przeszło 3,11 zł, a frank 3,44 zł. Wieczorem notowania każdej z walut były jednak ok. 1 grosza niższe, czyli wróciły do wycen z poprzedniego dnia.

Na rynku długu inwestorzy kupowali papiery dziesięcioletnie, których rentowność spadła do 5,48 proc., i pięcioletnie (4,92 proc.). Rentowność dwulatek wzrosła do 4,65 proc.