Zmiany na parze EUR/USD miały też negatywny wpływ na kondycję złotego.

Niechęć do naszej waluty potęgowały słabsze, niż zakładano, informacje o perspektywach naszego przemysłu, który w kwietniu przestał się rozwijać i zaczął się kurczyć. Dlatego mimo niezłego początku – na poziomach zamknięć z poprzedniej sesji – w środę złoty przez cały dzień tracił na wartości wobec innych walut. W szczytowym momencie wyprzedaży, ok. godz. 16, euro kosztowało już ponad 4,18 zł. Frank był wyceniany wówczas na 3,48 zł, dolar zaś na 3,18 zł.

Po południu sprzedający nieco odpuścili. Kupujący mieli jednak zbyt płytkie kieszenie, by złoty zdołał odrobić wcześniejsze straty. W konsekwencji wieczorem za euro należało płacić 4,17 zł, a za franka 3,47 zł. W obu przypadkach ceny były o 0,4 proc. wyższe niż na wcześniejszej sesji. Dolar zdrożał o 1 proc., do 3,17 zł.

Na rynku długu inwestorzy chętnie kupowali obligacje dziesięcioletnie, których rentowność zmalała do 5,36 proc. z 5,43 proc. Oprocentowanie pięciolatek spadło do 4,88 proc. a dwulatek do 4,62 proc.