Od kilku sesji akcje Petrolinvestu systematycznie tracą na wartości. Ich kurs jest już najniższy od września.
Inwestorzy mogli wyprzedawać walory, obawiając się o dalsze losy spółki, co jest związane z tym, że kierujący nią Bertrand Le Guern stara się o stanowisko prezesa LOT. Wprawdzie ten w wydanym oświadczeniu przekonuje, że nadal jest w pełni zaangażowany w projekty Petrolinvestu, ale jednocześnie informuje o upływającej w czerwcu kadencji.
Do zakupów nie skłaniają komunikaty o przeprowadzanych emisjach i zmianach w akcjonariacie. Kilka tygodni temu cypryjskie Tabacchi objęło prawie 17 mln papierów Petrolinvestu (stanowią 7,4 proc. w kapitale), które już są dopuszczone do obrotu na GPW. Inwestorów denerwują niespełnione obietnice przewodniczącego rady Ryszarda Krauzego, który pod koniec 2011 r. podał, że w ciągu 12 miesięcy planuje zwiększanie udziału do co najmniej 25 proc., a nie uczynił tego do dziś.
Optymizmem nie nastrajają opóźnienia w przeprowadzeniu tzw. opróbowania jednego z odwiertów na potencjalnym złożu Shyrak w Kazachstanie. Ponadto zarząd firmy od wielu miesięcy nie jest w stanie sfinalizować sprzedaży udziałów w firmie Emba Jug Nieft. Wreszcie nie tłumaczy w przekonujący sposób, w jaki sposób chce współpracować jednocześnie z francuskim Totalem i chińskim CNPC na koncesji należącej do zależnej firmy OTG.