Oprócz wyboru najlepszych produktów, które powinny być dostosowane do czasu oszczędzania i naszej skłonności do ponoszenia ryzyka, niebagatelny wpływ na ostateczny wynik inwestycji mają nasze emocje. - Pieniądze zgromadzone w funduszach możemy wypłacać, zamieniać jednostki jednych funduszy na drugie, czy też przenosić oszczędności z lokat do funduszy. I w tym momencie pojawia się miejsce na błędne decyzje, które nie muszą być wcale podyktowane brakiem wiedzy, czy doświadczenia – mówi Tomasz Gomółka, ekspert Banku BGŻOptima. Według niego chciwość i strach to dwie największe siły, które rządzą rynkami finansowymi.
Uwaga na spekulacyjne bańki
Zdaniem Tomasza Gomółki, kiedy akcje, czy jednostki funduszy zaczynają piąć się w górę, większość z nas wcześniej czy później zacznie odczuwać związane z tym podniecenie. Chciwość będzie skłaniała nas do kolejnych ryzykownych inwestycji, po to by zarobić jeszcze więcej. Jeśli nawet zysk będzie już naprawdę pokaźny, to trudno się będzie wycofać, bo przecież może być on jeszcze większy. W tym momencie pojawiają się kolejni inwestorzy skuszeni wysokimi historycznymi stopami zwrotu, a wyceny jednostek uczestnictwa rosną jeszcze szybciej. I tak rodzą się spekulacyjne bańki, a wcześniej czy później każda bańka musi pęknąć i krociowe zyski zamieniają się w kolosalne straty.
Z kolei kiedy na giełdzie zaczynają się spadki, to nigdy nie mamy pewności, czy nadszedł już odpowiedni moment na wycofanie się z inwestycji. Zwykle najlepiej jest jak najszybciej uciąć straty. Z drugiej strony może się okazać, że lepiej było przeczekać i nie wycofywać się w nieodpowiednim momencie. Tyle tylko, że wtedy zamiast chciwości dopada nas strach. Boimy się, że stracimy całość oszczędności. Fala giełdowych spadków zaczyna się nam jawić jako finansowy Armagedon. Problem w tym, że te spadki mogą się szybko skończyć czy wręcz powrócą wzrosty, a my zostaniemy z gotówką, za którą nie kupimy już akcji, czy jednostek funduszy po tej samej cenie. - Chciwość i strach powodują, że popełniamy podstawowy błąd – kupujemy na górce i sprzedajemy w dołku – podsumowuje Tomasz Gomółka.
Poczucie własnej wartości
Oprócz strachu i chciwości wpływ na nasze decyzje mogą mieć jeszcze inne emocje, które będą zastawiać na nas niebezpieczne pułapki. Po pierwsze łatwo możemy się potknąć o poczucie własnej wartości. Jeśli podejmiemy kilka błędnych decyzji, to możemy się zacząć mocno krytykować i zniechęcić do inwestowania. - W tej sytuacji warto sobie przypomnieć naukę jazdy na rowerze i to ile razy trzeba się było wywrócić, żeby opanować tę, z dzisiejszego punktu widzenia, banalnie prostą umiejętność. Z inwestowaniem jest podobnie – warto się uczyć na własnych błędach – radzi Tomasz Gomółka. I dodaje, że zbyt dużo szczęścia na początku również może nam zaszkodzić. Wtedy bowiem łatwo nabrać przeświadczenia, że jesteśmy nieomylni, giełda nie ma dla nas już żadnych tajemnic, a giełdowe rekiny są przy nas jak akwariowe rybki. Z takim poczuciem łatwo przeholować i zainwestować zbyt dużo, w zbyt ryzykowne inwestycje.
Kolejny problem to traktowanie giełdy jak kasyna. Bardzo często, kiedy poniesiemy stratę, pojawia się chęć, by się odegrać. Takie zachowanie powoduje, że ludzie w kasynie przegrywają majątki, ale to również zagrożenie dla zwykłego inwestora. Jeśli nie chcemy zaakceptować poniesionej straty i próbujemy się odegrać, to zaczynają rządzić nami negatywne emocje. Ryzykujemy coraz bardziej, i zamiast odrobienia strat możemy je tylko powiększyć.